26 sierpnia 2012

Jaguar i inne chłopaki cz. 1 + kilka słów wstępu

Fanfik, który zamierzam tu publikować jest komedią. Moim zamierzeniem nie jest obrazić kogokolwiek czy cokolwiek, a jedynie dać trochę rozrywki. Mam nadzieję, że moje intencje zostaną zrozumiane, ponieważ wpakowywanie chłopaków w przydzielone im role jest dla mnie niezłą zabawą ^^.
Enjoy ^^
_________



- Teraz będziesz jaguarem.
Niezbyt dobrze go zrozumiał. Dopiero co zakończył życie jako osiemdziesięciosześcioletnia staruszka i miał wrażenie, że jeszcze nie wszystkie zdolności umysłowe wróciły do normy po tak długim okresie niezbyt intensywnej eksploatacji.
Ostatnie cztery lata spędził na szpitalnym łóżku, patrząc w sufit, dając się myć, obracać i podłączać do różnych rzeczy. Był nieco zmęczony i uważał, że wpakowywanie go w żywot dzikiego kota jest słabym żartem. Był przecież grzeczną, ułożoną córką, wierną, posłuszną żoną i niekłopotliwą pacjentką.  Zasługiwał na coś lepszego i gdy sunął świetlistym korytarzem mentalnie ślinił się na myśl o czymś, co byłoby po prostu super.
Nie chciał być drapieżnikiem. Kiedyś był mrówką i wspomnienia były nieco traumatyczne, bo zeżarł osę, w której jego mama mrówka złożyła setki jajeczek.
ON miał jednak poczucie humoru. I lubił metafory. I wyzwania. Zrobienie z niego jaguara po latach bycia życiową ofiarą podporządkowaną małomiasteczkowym zasadom rodem z XIX wieku było kolejnym projektem wartym zrealizowania.
Za dobre, nudne, szare i żenujące życie uczynił go Kaiem. Jego losy skrzyżował z tymi, których poprzednie wcielenia także prowadziły swoje żałosne, nieinteresujące nikogo życia.
**
- Piszą, że zaszły w ciążę – wymruczał z zadowoleniem Kai do monitora. Uśmiechnął się też do niego. Bardzo szybko nauczył się reagować wdzięcznym uśmiechem na wszystko, co sprawiało lub mogło sprawić mu radość. Albo też okazywało bezgraniczne uwielbienie tak wspaniałemu stworzeniu jakim był. Zadowolenie pojawiało się za każdym razem, gdy śledził poczynania fanek w Internecie.
Kai był niesamowity. Nie, nie osiągnął tego przez kursy samopoznania, psychologa, czy rozpaczliwe wmawianie swojemu odbiciu co rano, że jest wartościowym, wyjątkowym człowiekiem. Urodził się taki. Urodził się jaguarem wśród szarych myszy. Doskonale wiedział, że była to zasługa lat, które przeżył jako kobieta posłuszna drobnomieszczańskim moralnym regułom. Słuchanie ojca, skrupulatna nauka prowadzenia domu, dotykanie miejsc intymnych tylko przy obowiązkowej kąpieli (z zamkniętymi oczami), zawsze przedkładanie dobra innych nad swoje. Zasad było kiedyś mnóstwo, były niezliczone, ale sumienie zawsze potrafiło przywołać go do porządku – czyli do umartwiania się na całej linii. O dziwo, pamiętał o tamtym wcieleniu i chociaż czasem nawiedzały go demony przeszłości – na przykład nieuzasadnione dylematy wynikające z obciążonej pamięci, takie jak czy powinien stać, czy usiąść na sedesie przy robieniu siusiu – uporał się z nimi. Był zbyt zajęty robieniem zajebistych rzeczy, by przejmować się podobnymi drobiazgami. Odbierał swoją nagrodę i zamierzał dobrze wykorzystać każdy jej element, sycąc swoje ego, karmiąc zmysły zachwytem, którym każdy go obsypywał.
Kai nikomu nie wciskał, ze reinkarnacja to prawda. Było to w jego mniemaniu zbyteczne. Dodatkowo uważał, że gdyby komuś o tym powiedział, choćby zasugerował istnienie podobnego metafizycznego procesu – zostałby w jakiś przykry sposób uśmiercony i znów wylądował w przykrym wcieleniu. Teraz za dobrze się bawił, niepotrzebne było mu poczucie misji nawrócenia kogokolwiekś.
Nie zdawał sobie sprawy, że w tym samym otoczeniu znajduje się osoba, która również pamięta o rzeczach, które powinny pozostać poza jej zasięgiem.
**
- On jest naprawdę pierdolnięty- powiedział sceptycznie Anioł Stróż Suho, gdy Kai wesoło przewijał stronę, czytając kolejne komentarze, który w swej treści  dawały upust erotycznej energii wzbudzonej przez niego.
- Cśśś – syknął Suho, znów się zapominając. Szybko zamaskował te dźwięki kaszlem, patrzył jednak cały czas w stronę niepożądanego towarzysza.
- No co? Ty też jesteś walnięty, że mnie widzisz – Anioł Stróż wzruszył świetlistymi ramionami i rozprostował skrzydła, paskudnie się uśmiechając. Jak zwykle prowokował swojego podopiecznego, głaszcząc piórkami Baekhyuna po twarzy. Ten oczywiście niczego nie czuł, ale serce Suho bębniło w jego klatce piersiowej ze zdenerwowania. A jeżeli ktoś odkryje . Będę skończony. Nareszcie mam prawdziwych przyjaciół, a ten nie chce odejść. Idź sobie. Idź. Iiiidź!
- Każdy tu ma ostro nasrane w głowie – świetlista postać zwinęła skrzydła i westchnąwszy patrzyła jak koledzy starają się uratować bladego, zlanego zimnym potem Suho od stracenia przytomności.

**
- Czy ty naprawdę nie możesz kolegować się z innymi aniołami stróżami?! – wrzasnął Suho. Dziko machał rękoma, próbując podkreślić wagę swoich racji, jednak reszta EXO-K musiała zadowolić się tylko podsłuchiwaniem, gdyż drzwi nie miały ani okienka ani nawet dużej dziurki od klucza, by móc pooglądać to przedstawienie. Zresztą chyba żaden z nich nie chciał patrzeć na zrozpaczonego przyjaciela, który wpada w histerię w pustym pokoju i wrzeszczy do niewidzialnych aniołów stróżów.
- One w ogóle istnieją? – zapytał szeptem D.O, ale zaraz został uciszony.
- Jestem po prostu samotny – mruknął Anioł Stróż Suho, siedząc  w skromnej, potulnej pozycji na łóżku swojego podopiecznego. Udawał zawstydzenie, bo to zawsze zmiękczało tę śmieszną istotkę, którą miał się zajmować – Ty też byłeś samotny i dlatego jesteśmy razem… - Suho aż zatrząsł się na widok miny swojego nieustannego towarzysza, bo  ten teraz uśmiechał się, z przymkniętymi oczami, nadając swojej twarzy melancholijny wyraz. Wspomnienia dawnych lat,  dawnych wcieleń, chwil, rozrywały serce Suho  na kawałki. Znów został uwiedziony, oczarowany, jego Anioł znów dawał mu poczucie totalnego, nieskończonego zrozumienia.
- Także jesteś czasami samotny, prawda? Nikt cię nie rozumie. Nikt nie wie, co przeżyłeś… - wysłannik niebios podszedł do chłopaka. Złapał go za rękę, która przyłożył sobie do gładkiego, lekko jaśniejącego, ciepłego policzka – Ty i ja, Suho. Rozumiemy się bez granic. Pamiętamy wszystko razem. Ja jestem w twoim sercu, tworzę je. Ty jesteś w moim i także składasz się na jego część…
- N-nie możesz molestować skrzydłami moich przyjaciół! – rzucił z pretensją, jednak jego złość, opór i żal słabły. Byli sobie przeznaczeni. Przynależeli do siebie… Mógł puścić w niepamięć te wszystkie momenty, gdy Anioł Stróż koniuszkami skrzydeł macał rozporki i tyłki każdemu z obu grup.
EXO-K wstrzymało oddechy, tylko Kai uśmiechnął się z rozmarzeniem.
- Myślicie, że marzy o tym, by mnie rozebrać i pieścić piórkami? Och jak niegrzecznie! – zachichotał.
W pokoju trwała jednak poważniejsza rozmowa. Niestety, pozostali śmiertelni byli w stanie usłyszeć jedynie urywany monolog przyjaciela.
- Tylko czasami próbuję cię rozbawić, źle rozumiesz moje intencje… - Anioł Stróż uśmiechnął się, mrużąc swoje oczy. Znów mu się udało. Był zadowolony, jeszcze kilka miesięcy i spokojnie będą przeżywali powtórkę z rozrywki.
Suho wpadł w błędny reinkarnacyjny krąg. Każde jego nowe życie kończyło się samobójstwem z powodu niezrozumienia otoczenia. Był osamotniony, uważano go za ofiarę losu i dziwaka. Żył bardziej w świecie fantazji niż rzeczywistości. Kreował sobie wymyślonych przyjaciół, a od jakichś siedemnastu wcieleń jedyną istotą zdolną go zrozumieć była personifikacja siły opiekuńczej w postaci Anioła Stróża. Ten jednak nie spełniał swojej roli, nie zachęcał go do nawiązywania relacji międzyludzkich. Wręcz przeciwnie, utwierdzał Suho w przekonaniu, że są samotni, niezrozumiani (Anioł Stróż także miał problemy z innymi skrzydlatymi posłańcami niebios, jak twierdził przez trudny charakter) i skazani na siebie.
Suho w każdym nowym życiu popełniał samobójstwo, nie mogąc wytłumaczyć otoczeniu swojej miłości do przyjaciela. W poprzednich życiach zawsze dochodził do wniosku, ze nastąpił moment „aby udowodnić im, ze istniejesz”. Reakcje skłaniały go za każdym razem do znalezienia sznura czy odpowiedniej porcji tabletek. 
- Wiesz – mruknął Suho, patrząc na świetlistą postać – Myślę, że im mogę zaufać. Mogę o tobie opowiedzieć.  Muszą mnie zrozumieć.
- No nareszcie, kurwa – Baekhyun zmrużył oczy, przyciskając szklankę do drzwi mocniej, jakby mógł sobie tym sposobem podregulować dźwięk.
- Jesteś pewny? – zapytał Anioł. Coraz trudniej było mu zgrywać troskliwego, cały trząsł się od ukrywanej radości i ekscytacji. Już nie mógł się doczekać. Doprowadzanie swojego podopiecznego do samobójstwa było pyszną zabawą, zwłaszcza, ze Suho nie zdawał sobie sprawy z toksyczności ich związku – Już nie mogę się doczekać! – roześmiał się wesoło, ściskając mocniej dłoń lidera – Oni na pewno zrozumieją… Nie ma innej opcji, moje dziecię.  

4 komentarze:

  1. O tak, tak bardzo kocham tego ficka, że umieram! Czekam na jego kontynuację! BARDZO CZEKAM!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. NO NAJLEPIEEEEEEEJ, ten różowy layout to ja płaczę XD Tak godnie, mehehehe xDDD SZCZUJ DŁUGO, CELEBRACJA DOBRYM POCZĄTKIEM NAJLEPSZA XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. JA TU WIDZE FANÓW JUŻ NA DYWANACH KLĘCZĄ

    OdpowiedzUsuń
  4. o.O
    o.O
    Paczę, Buffalo miała bodajże w polecanych Twojego bloga, no a patrząc na jej twory zdecydowałam, że i to nie może być gorsze..
    Czytam początek i tak się zastanawiam, co to kurka wodna jest? o lol... zryło mi banię jak nie wiem co! *_* nie ma co idę czytać dalej .. ;D

    http://wposzukiwaniuszczescia-yaoi.blogspot.com/
    J.

    OdpowiedzUsuń