18 października 2012

Jaguar i inne chłopaki, cz.12


**
Ze względu na to, że wszyscy podejrzewali u Baekhyuna lekki wstrząs mózgu (bredził) ich wspólna próba została odwołana. Problemem było jednak nakłonienie poszkodowanego do samodzielnego opuszczenia budynku i pojechania do szpitala, gdyż ten szarpał się i twierdził, że z jego głową jest zupełnie w porządku, po prostu pamięta swoje poprzednie wcielenie.
- Z konia spadłeś? – zapytał go Kris, marszcząc brwi.
- Nie, z Laya, jest pierdolonym jednorożcem…
Wszyscy spojrzeli po sobie z powątpiewaniem, Lay wzruszył ramionami w geście oznaczającym „Nie mam pojęcia, czemu ja?”. Jedynie Sehun i Luhan wyglądali na bardziej przerażonych niż zaskoczonych bredzeniem przyjaciela. Nie mieli też odwagi spojrzeć na głaskanego przed chwilą cudownego jednorożca. Sami nie do końca wierzyli w to, co stało się przed chwilą i raczej woleli nie uświadamiać innych członków exo o zajściu przed momentem. W spotkaniu z jednorożcem było coś niezwykle intymnego. Nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy Baekhyunowi, nawet jeżeli panele podłogi były pełne dziur i pęknięć pozostawionych przez coś poruszającego się o czterech mocnych kończynach zakończonych diamentowymi kopytami. Nawet jeżeli wgłębienia przypominały powierzchnię pooraną przez deszcz meteorytów... Lay wydawał się być mało baśniowym członkiem exo. 
- Może cię uśpią w tym szpitalu – Chen zacisnął nerwowo szczęki. „Poprzednie wcielenie”? Nie, to nie mogła być prawda, już widział te wieczorki, gdy wszyscy chichoczą opowiadając sobie zabawne historyjki i anegdotki mające źródło w ich poprzednich wcieleniach, a on siedzi i psuje atmosferę własną opowieścią o tym, jak tęsknił do rodzinnej wioski. Tak, bardzo często z melancholią podchodził do rodzinnych świąt podczas których organizowane były fantastyczne rytualne tańce i nocne śpiewanie pieśni, które miały odstraszyć złe demony. Jako niewolnik nie mógł już w tym dłużej uczestniczyć – cały rok był praca u boku swojego króla, bez świąt, bez urlopu, bez wytchnienia.
Nikt jednak nie zwrócił uwagi na ten komentarz.
- Powinniśmy, Baekhyunie. Wszystko ci się pomieszało.
- Nic mi się kurwa nie pomieszało, Я прекрасно знаю, что я говорю!
- Kaftan – zawyrokował Chen. Jedna rzecz, która byłaby w stanie poprawic mu humor to świadomość, że któryś z nich (Kai lub Baekhyun) był w przeszłości testerem szczotek do sedesów. 
Chanyeol uśmiechnął się jednak pogodnie. Baekhyun nie wyglądał na chorego czy uszkodzonego; Hapy Virus znał go  zbyt dobrze, by mógł przeoczyć jakiś objaw choroby. Jego Hyunnie miał po prostu jakiś dziwaczny sen, przecież został dłużej w łóżku… Chłopak wyciągnął ramiona i zebrał swoja kruszynę z podłogi, starając się nie odsłaniać przez przyjaciółmi długich, jasnych ud Baekhyuna.
- Я хочу спать – oznajmił Baekhyun, zaplatając ręce na karku Chanyeola, patrząc mu w oczy – шлюха.
**
- Kai. Kai. Kai! Wyjth już z thego letargu! – Sehun wykorzystał fakt, ze ich dzisiejsza próba została odwołana. Ich menedżer stwierdził, że dzisiaj są zbyt zmęczeni i rozkojarzeni, by cokolwiek mogło im wyjść. Dostali dzień wolnego, jednak chyba nie była to najlepiej wybrana strategia, ponieważ mogli swobodnie porozmawiać. A to w ich przypadku, mogło stworzyć nowe komplikacje.
Kai spojrzał na młodszego przyjaciela, jednak nie odezwał się. Szary z nerwów leżał na łóżku, nadal kurczowo zaciskając ręce na jego krawędzi. Potwierdzeniem wysiłku jaki w to wkładał mogły być też jego zaciśnięte szczęki i sine, pomarszczone wargi. Nagłe lęk przed poruszaniem się, nie daj Boże upadkiem czy potknięciem odbierał mu zmysły. Musiał pozostać nieporuszony.
Sehun potrząsnął jego ramionami, jednak nie przyniosło to żadnego efektu. Spojrzał w szeroko otwarte oczy przyjaciela i westchnął, kręcąc głową. Trudno, musiał to komuś wyznać, czy ten ktoś był przytomny, czy właśnie przezywał udar mózgu.
- Kai, dzieje thię coth dziwnego! – chłopak nadal był rozgorączkowany – Chyba pamiętham thoje poprzednie wcielenie, a to wthytko dlatego bo głathkałem Laya, który jetht tak naprawdę jednorożcem, dath wiarę? Nie mogę powiedzieth o tym Luhanowi… - znów zajrzał mu w oczy, robiąc bardzo poważną minę, co strasznie kontrastowało ze słowotokiem, który znów wypływał mu z ust – Nie mogę, to jetht  zbyth poniżające… Ale komuth muthę! Nie mogę żyth z tym tham! Pamiętham… pamiętam tyle rzeczy… - zaczął swoją dramatyczną historię; jego opowieść była urywana, Sehun momentami musiał trzymać mocno rękę Kaia, by jakoś się uspokoić i móc kontynuować.
Mówił długo o tym, co kiedyś przeżył.
Chociaż jego życie nie wydawało się specjalnie długie to teraz w jego psychice czuł ciężar tamtych doświadczeń.
Pamiętał silne dłonie, które go ugniatały. Miażdżyły, dominowały swoją obecnością, swoim naciskiem, dręczyły jego całe jestestwo. A on nie mógł nawet krzyknąć, nie był w stanie, jego kondycja mu na to nie pozwalała. Wciśnięto w niego jakąś dziwną substancję, która rozlała się w jego wnętrzu, rozpychając go niesamowicie od środka, boleśnie, rozgaszczając się bez litości dla jego ciała. Potem pamiętał paskudne gorąco, paraliżujące, opatulające całą jego powierzchnię niczym płonące ubranie… Cierpiał w milczeniu, nawet gdy jego został rzucony na papierowy ręcznik, który miał wchłonąć tłuszcz, którym ociekał. Następnie nastąpiła najgorsza część. Wylali na niego lepką, półprzezroczystą, białą substancję, która tężała i zastygała z każdą minutą, stanowiąc wątpliwa dla niego ozdobę. Pokryła go niemal całego, a on nie mógł nic z tym zrobić. Zupełnie nic.
Czekał. Nie umiał określić czasu, chyba nie znał wtedy tego pojęcia. Wspominanie tego było takie… dziwne… Nienaturalne. Nie pasowało do niego, czuł straszny mętlik w głowie, gdy próbował odszyfrować uczucia, jakich wtedy doświadczał. Najbardziej dotkliwe było rozrywanie w wilgoci, które zakończyło jego życie. Rozszarpany, zmiażdżony, pokryty wilgocią zmieszaną z dziwną białą substancja zniknął, rozpłynął się w kwasie.
Po opowiedzeniu tego wszystkiego Sehun zrobił długa pauzę. Kai nie trzymał się już łóżka tak kurczowo. Historia zdawała się zrobić na nim ogromne wrażenie, poluzowała nawet jego wymuszony przez strach szczękościsk. Młodszy chłopak nie zdawał się już jednak widzieć, że przyjaciel przez niego obniżył swoją obronność wobec niewyjaśnionych teleportacji.
- Rozumith już Kai? Rozumieth? Jak ja mam z tym żyth?! Kiedyth… Kiedyth byłem pączkiem!
Kai już w ogóle nie wciskał się w materac. Wytrzeszczał za to oczy.
**
- Tao, pójdźmy na zakupy.
Słowa te w uszach młodego Chińczyka brzmiały wspaniale niczym punkt kulminacyjny jakiejś sławnej symfonii. Były sensem, nosiły w sobie ładunek o mocy, która niemal rozsadziła serce Tao ekscytacją. 
Zakupy. Z Krisem.
„O tak, liderze” miał zamiar ochotę wykrzyknąć. „O dzięki ci,  jesteś taki szlachetny” było jego kolejnym pomysłem. „Pozwól mi ponieść twoje siaty” – także tę frazę chciał rpzeslizgnął płynnie i gładko po języku. Jednak był tak porażony, że jedynie kretyński uśmiech rozlał mu się po twarzy i jedyne co był w stanie wykrztusić to krótkie „tak”.
- Wspaniale, Tao. Przygotuj się do wyjścia. Za pół godziny opuścimy ten budynek.
- Tak, duizghang!
Wybrał go. Wybrał go, wybrał go, wybrał gooo~ Tao miał ochotę tańczyć, śpiewać i dokarmiać bezdomne zwierzęta; rozsadzała go niepohamowana radość.
Walczył sam ze sobą. Bardzo pragnął ubrać swoje najlepsze ciuchy, by godnie prezentować się u boku Krisa ale z drugiej strony nie chciał, by fanki zakłócały jego wyjątkowe wyjście z duizhangiem. Intymność czy wizerunek? Wybrał to pierwsze, będzie mógł dłużej cieszyć się tym wyjątkowym wydarzeniem. Sam na sam, ramię w ramię... Tao aż telepało z podniecenia.
**

5 komentarzy:

  1. chciałabym takiego pączusia jak Sehun...

    OdpowiedzUsuń
  2. Sehun.... pączkiem..... pączkiem....... a efwuijdogufijnmdskoirfieusrhfz PĄCZKIEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tu taka pełna ekspresji opowieść i nagle pączek.... w życiu bym o pączku nie pomyślała. DLACZEGO SEHUN JEST PĄCZKIEM? OMG XDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwa mać błagam Collie miałam przeczytać again i napisać coś mądrego, ale nie byłam w stanie......

    OdpowiedzUsuń
  5. PĄCZEK?! SERIOUSLY?!!!!!!???!?!!? taki wstęp, cholera, wyobrażam sobie co się musiało z nim dziać, holy krisus D: a tu BYŁEM PĄCZKIEM! XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD no chyba jebłam ostro xDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń