04 listopada 2012

Jaguar i inne chłopaki, cz. 14


**
- Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam! Bliski jest koniec! Nawróćcie się, obrzydliwcy! – Chen zmarszczył nos, słysząc przytłumiony głos dochodzący zza drzwi. Za chwilę zmarszczył się jeszcze bardziej, gdy apelujący do nich kaznodzieja zaczął uderzać w gong, by zwrócić na siebie uwagę obu grup exo.
- Dwudziesty pierwszy grudnia zbliża się nieubłaganie! Zgładzeni zostaną niegodziwcy! - ktoś załomotał pięścią w drzwi sypialni Chena i Xiumina.
Chłopak, będący kiedyś czarnym popychadłem swojego murzyńskiego władcy niechętnie otworzył drzwi. Przed nim stał Siwon, ubrany w białą szatę, ze złotym łańcuchem choinkowym na głowie imitującym olśniewającą, anielską fryzurę. Obrazu miały dopełnić skrzydła trzymające się na gumowych ramiączkach oraz srebrny lakier na paznokciach wszystkich kończyn (Chen mógł to  zarejestrować, ponieważ starszy Koreańczyk był zupełnie bosy).
- Doprawdy? – zapytał Chen, unosząc brwi w wyrazie dezaprobaty.
Siwon wyraźnie się zmieszał.
- To ty – powiedział, zawstydzony, sięgając ręką do swojej kunsztownej kompozycji na głowie – Jedyny nie-gej tutaj.
- To ty –odrzekł Chen, czując się mimo zirytowania nieco niedorzecznie – Udajesz archanioła niosącego wieść pańską, a sam posuwasz Heechula.
- Heechulę - poprawił go niemal natychmiast ich gość - Jest kobietą. Dużo o tym świadczy – Siwon widocznie się naburmuszył – Ponadto moje przebranie jest odpowiednie i służy zbożnemu celowi. Ty także jako uczciwy człowiek powinieneś pracować nad nawróceniem swoich przyjaciół na słuszną drogę pełną dobrych wyborów.
- Oczywiście – zgodził się uprzejmie Chen – Mam kilka srebrnych cekinowych gwiazdek, może chciałbyś ich użyć? Z pewnością wtedy będziesz jeszcze bardziej wiarygodny.
- Czemu nie? – członek super Junior uśmiechnął się niepewnie, zapomniawszy o wcześniejszej, nieprzyjemnej uwadze rozmówcy.
- W życiu nie ma nic za darmo – wyszeptał mu prosto w twarz Chen, zatrzaskując zaraz z impetem w drzwi. Jedyne, co usłyszał w odpowiedzi, to kolejne nawoływania: „Bliska jest katastrofa, która zniszczy cały nasz dobytek! Nawróćcie się bracia!”.
Chen jednak nie myślał już o tym, co zrobi, gdy przyjdzie mu umierać. Musiał się przygotować do swojej imprezy urodzinowej.
**
Lay dobijał się do drzwi łazienki w której zabarykadował się Luhan. Gdyby chłopak wiedział, jakim dramatem dla starszego przyjaciela skończy się zamienianie w mitycznego konia to… to w życiu by tego nie zrobił. Nie chciał stawać się przyczyną złego samopoczucia tak uroczej istoty. To mogłoby uniemożliwić mu na zawsze dobranie się do tego rozkoszniaka.
- Zostaw mnie w spokoju – głos Chińczyka był matowy, martwy, wyprany z emocji. Luhan stał oparty o umywalkę i patrzył w lustro, wprost w swoje duże, brązowe oczy, teraz naznaczone wyrazem szaleństwa. 
Luhan wpadł w pułapkę własnych myśli. Kiedy do jego mózgu wdarły się te straszne, potworne strzępki wspomnień z poprzedniego życia, nie mógł w to uwierzyć. Pierwszym planem uporania się z obrzydliwą świadomością bycia kimś aż tak bardzo innym niż teraz było popełnienie samobójstwa razem z Suho. Chińczyk dokładnie przemyślał każdy krok. Zamknąłby się razem z Suho w pokoju. Koreańczyk wziąłby truciznę, a Luhan przebiłby pierś sztyletem, tak, że wypływająca krew objęłaby jego koszulę szkarłatem. Zaraz jednak do głosu we wnętrzu jego głowy doszła rozwaga – przecież to, że się zabije, nie znaczy, że już nigdy nie uświadomi sobie poprzednich przeżyć. A jeżeli odrodziłby się znowu jako ktoś… jako ktoś bardzo, bardzo niehigieniczny?
W poprzednim wcieleniu Luhan był człowiekiem niezachowującym czystości. Było to określenie bardzo eufemistyczne. Smutna prawda przedstawiała się następująco – Luhan w poprzednim wcieleniu był obleśnym człowiekiem. Jego dzieciństwo było zaprzepaszczoną szansą na rozwój – żaden  rodziców nie był w stanie przemówić mu do rozsądku i odciągnąć go od codziennych, dziesięciogodzinnych sesji gier komputerowych. Mimo że z wiekiem jego wolny czas zaczął być urozmaicany innym rodzajem rozrywek (gry komputerowe na przemian z masturbacją przed internetowym porno), nie były to zajęcia wspomagające rozwój. Nauczony, że wszystko przychodzi łatwo niczym pranie robione przez matkę zaniedbywał każda dziedzinę życia. Nie był wychowywany, był raczej hodowany i wyrósłby może na pasożyta społecznego, gdyby ojciec siłą nie wypchnął go w świat, wskazując ścieżkę, która ma obrać – instruktora jazdy. Od tej pory życie Antoniego, bo tak miało na imię poprzednie wcielenie Luhana, diametralnie się zmieniło. Zaczął on spotykać ludzi, dla których musiał być uprzejmy, by zyskać klientów, jednak nie było to specjalnie trudne, ponieważ nie miał w swoim miasteczku zbyt wielkiej konkurencji. Wystarczyło, ze nie obrażał idiotów próbujących usprawnić się w sztuce kierowania pojazdami i nie dotykał każdych piersi, które siadały obok. Szowinistyczne żarty i głupawe uwagi jednak były stałym elementem jego osobowości i nierozerwalnie łączyły się z jego jestestwem.
Nie osiągnął niczego w życiu, nie udało mu się nawet przygruchać sobie partnerki życiowej. Nic dziwnego; żywił się najprostszymi potrawami w których królowało smażone, ciężkie mięso. Za „drobną przyjemność w ciągu dnia” uważał przegryzienie kiełbasy przy spłoszonych, młodych dziewczynach, które uczył jeździć. Kąpał się raz na trzy dni latem lub raz na tydzień zimą, przestrzegając dat astronomicznych pór roku w kalendarzu. Cos pozostało mu jednak z dzieciństwa – wieczorne koniobicie przy bardzo dosadnym filmie wprost ze stron XXX. 
Luhan nie mógł pogodzić się z tym, ze jakaś cząstka jego mogła się tak stoczyć, tak skalać i ubrudzić. W przeszłości często dociekał przyczyny swoich niekontrolowanych zachowań takich jak drapanie się w miejscach intymnych lub dłubanie w nosie. Wyjaśnienie było druzgocące.
Ale… Luhan na chwile opuścił wzrok i spojrzał na swoje dłonie – arystokratyczne, o długich palcach, wychuchanych i wypielęgnowanych paznokciach. Różniły się znacznie od wielkich, krępych łap, których posiadaczem zdawał się być wcześniej. Przecież teraz… Przecież teraz nie był tym samym człowiekiem.
Ale mógł się znów stać kimś takim, jeśliby zdecydował się zabić i dokonałby tego strasznego czynu.
Nie, nie będzie przecież żył wiecznie w tak uroczym ciele i umyśle, jaki dostał.
Należało… należało więc skorzystać z okazji.
Luhan gwałtownie odwrócił się od umywalki i lustra i odkluczył drzwi łazienki, stając oko w oko z Yixingiem.
- Zmieniłeś moje życie – wyszeptał Luhan, unosząc lekko brodę. Jego głos był bardzo obniżony, poważny i drżał lekko.
Lay skamieniał patrząc na przyjaciela. Każde włókienko jego mięśni zdawało się boleć i krzyczeć o rozluźnienie.
Luhan przywołał młodszego Chińczyka gestem i samodzielnie zamknął na powrót drzwi na klucz.
Gdy chłopak rzucił się mu na szyje, a ich usta zderzyły się bardzo boleśnie, Yixing po raz pierwszy poczuł dziką radość z faktu bywania magicznym, kolorowym koniem z twardym tworem na środku czoła. Nie widział jeszcze, że „korzystanie z życia” Luhana nie skończy się tylko na sekszeniu z nim.
Ale teraz był całkiem zadowolony. Będzie taki aż do czasu wieczornej imprezy Chena.
**
Tao był przerażony. Skamieniały. Nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa, co było do niego podobne, ale co gorsza – myślenie też nie szło mu za dobrze.
Chińczyk wpatrywał się w milczeniu w swojego duizhanga. Miał na niego bardzo dobry widok – siedział naprzeciwko, w jasnej kuchni łapiącej światło słoneczne z zewnątrz. O dziwo, w budynku było bardzo cicho, co umożliwiało mu nieskazitelny odbiór rozgrywającej się przed nim scenki. Zwłaszcza mlaskanie bardzo wyraźnie pobrzmiewało w jego uszach.
MAMO DAJ JESZCZE…
Kris pochylił się ku swojemu dziecku, czerwonemu smoczątku i podał mu ustami pokarm. Potem, gdy mały gad zebrał wszystko spomiędzy warg lidera, Kris podniósł do ust półkilogramowy kawał surowej wieprzowiny i odgryzł potężny kawałek, by podać mu kolejna porcję mięsa. Na jego bladej twarzy malował się upór, gdy starał się bardzo dokładnie przygotować jedzenie dla swojej pociechy. Nie wyrzekł się bowiem ojcostwa czy też macierzyństwa… Takie stworzonka nie mogły się raczej mylić. A skoro malec odmawiał samodzielnego rozprawienia się z nieobrobionym w jakikolwiek zjadliwy dla człowieka sposób kawałkiem świni, należało przygotować go tak, by jego dziecko nie było głodne. Duma Krisa nie pozwalała mu na pozostawienie w tak dramatycznej sytuacji jego… potomka.
MAMUSIU, WIĘCEJ…
Mięso smakowało dziwacznie, trochę paskudnie, ale Kris starał się o tym nie myśleć. Odrywał zębami solidne kawałki, miażdżył mięso i nawilżał je własną śliną, chcąc by było naprawdę łatwe do spożycia przez tę czerwoną bestyjkę, która mrugając oczkami przytykała swój gorący pyszczek do jego ust i delikatnie odbierała każdy kęs. Ta czworonożna jaszczura ze skrzydłami naprawdę budziła w nim cieplejsze uczucia, sposób w jaki była od Krisa zależna, rozczulał go.
Tao nie zdawał sobie sprawy, że bardzo mocno ściska blat stołu, tuż za ostro zakończonym ogonem smoczego maleństwa. Może i obrazek byłby uroczy, gdyby Kris był jaskółcza ptasią mamą, a jego dziecko bezbronnym pisklakiem, ale na niebiosa, ten łuskowaty drań wydawał się być na tyle samodzielny, by sam zająć się gryzieniem.
Chłopak towarzyszył Krisowi przez cały czas karmienia, a także wtedy, gdy smoczek zwinął się na kolanach swojej mamy w bardzo twardą i bardzo ciepła kulkę, nakrył skrzydełkami i poszedł spać. Szokiem dla czarnowłosego było, gdy usłyszał cichą kołysankę wprost z wymęczonych mieleniem ust Krisa. Jeszcze gorzej poczuł się, gdy zobaczył jak długie palce lidera głaszczą opancerzoną powiekę stwora.
MUSIMY KIEDYŚ RAZEM ZJEŚĆ ŚWINKĘ, KTÓRA HODUJESZ… wymruczało sennie maleństwo, wzdychając głośno raz po raz, co wyraźnie go usypiało.
- Oczywiście, kochanie – wyszeptał Kris, niepewnie spoglądając w stronę przyjaciela, który z oburzenia aż otworzył usta. Zaraz jednak starszy chińczyk wyciągnął rękę, by pokrzepiająco poklepać Tao po przedramieniu.
„Wiesz że tego nie zrobię” – przekazał mu bez słów, poruszając jedynie ustami w przerysowany sposób.
Tao jednak miał taki mętlik w głowie, że niczego nie był już pewien. Był strasznie rozżalony, ze w momencie gdy już zbliżał się do swojego duizhanga, gdy wydawało mu się, ze może zdobywa Krisa troszeczkę bardziej na własność… pojawia się jego dziecko, wywodzące się na dodatek z innego gatunku.


****
1. Nie polecam robić tego, co robił Kris. Możecie zarazić się robakami, które wejdą Wam do mózgu czy jelit czy coś.
2. Dzielcie się swoimi opiniami, kocham je <3

10 komentarzy:

  1. WYBACZ ALE YIXING I LUHAN NIE MOGĘ TO ZA WIELE! LULU ZDRADZA SEHUNA JA WIEDZIAŁAM, ŻE TO DZIWKA! XD OD RAZU! XD

    OdpowiedzUsuń
  2. NO NIE, LUHAN ZDRADZA SEHUNA, JEST MI PRZYKRO :C ale jestem ciekawa co będzie dalej, jak zareaguje Sehun jak się dowie?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, sorry. Nadal nie wierzę czemu Luhan zdradza Sehuna XDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odpowiedź oficjalna: bo chce cieszyć się życiem. odpowiedź nieoficjalna - wolę layhana... xD

      Usuń
    2. Mój bias z Luhanem, boże! Ale LayHan prawdziwsze od SuLay'a więc jestem skłonna przymknąć na to oko. Po za tym i tak słodko wyglądają, ale ryczę no bo Sehun ;A;

      Usuń
    3. Sulay to jest jakies nieporozumienie straszne, jak oni doszli do stworzenia czegoś podobnego? Ja rozumiem, że Hunhan, że bubble tea, że słodziacy razem, że oni w ogóle sztampowo, ale prawdziwy związek to jest Layhan... ;D no, ale co kto lubi, może kiedyś jeszcze kogoś przekonam do swojej racji xD

      Usuń
  4. LAYHAN FOR LIFE WIEDZIAŁAM, ŻE TO ZROBISZ!!!!!!!!!!!!!!!! ALE ZACZNIJMY OD POCZĄTKU.

    1. Pojawienie się Siwona. Mój Boże Jedyny Collie...."Jedyny nie-gej tutaj".....Zaraz umrę od tych tekstów...OTL....
    2. Luhan i ten obdartus...Antoni....Collie ta kiełbasa...WIDZĘ CO TU ZROBIŁAŚ. WSZYSTKO WIDZĘ................Jesteś pojebana afdssdfdss
    3. LAYHAN!!!!!!!!!!!!!!!!!!11 Lay dostajesz swoje...hehe...hihi...
    4. Ale jednak chcę zapłakać nad Sehunem XDDD
    5. KRIS I JEGO DZIECKO NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! MUSIAŁAM ODRZUCIĆ LAPTOPA W STOPY!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kurwa mać, widziałam to oczyma wyobraźni swej. I can't za wiele.

    Kocham cię, ok. Kocham.

    OdpowiedzUsuń
  5. też bym chciała napisać, że Cię kocham ale nie kocham za Layhana ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. LAYHAAAAAN OMG I CANT GDZIE TEN KLAUN Z MOIM SCHABEM NIE UBIORĘ KURTKI BO JESTEM DŁUGOPISEM SRAM.
    Boże, nie.... Krzysiek, jego smoczątko i świnka Tao... Ja nie wyczymię. Ja mam taki mindfuck, że dkwasofigdfksvofi.

    OdpowiedzUsuń
  7. O BOŻE, KOCHAM CIĘ ZA LAYHANA!!!!!!!!!!!!! Oni jedyni są prawdziwi, confirmed................ ASDFGHJASDFGHJKSDGDSFGFDGSHGFDH tak bardzo dzięki.

    OdpowiedzUsuń