28 października 2012

Jaguar i inne chłopaki, cz.13

na koniec weekendu, bo zaniedbałam czwartek. ogólnie zaniedbuje tego fika i mimo ze mi szkoda, to nie wiem jak będzie :<
***


- Tao, twoje zachowanie bardzo mi się podoba – oznajmił mu Kris. Tao pochwycił tę pochwałę niczym pies smacznego chrupka.
- Dostaniesz prezent – Tao aż zadygotał z radości – Dobrze wiesz, że dobre zachowanie jest w naszej grupie nagradzane małym upominkiem. Co chciałbyś otrzymać, Zitao?
- Torbę Gucciego – odparł cicho Tao, spuszczając skromnie wzrok.
Kris nie dał nawet przez sekundę poznać po sobie, że wybór młodszego chłopaka trochę go zirytował. Planował kupić mu kinderjajko, ewentualnie dwa, ale zabrać mu przynajmniej jedną zabawkę; co za dużo to nie zdrowo. Jednak jego męska duma nie mogła teraz ucierpieć – nie mógł wycofać się ze swojej propozycji. Musiał zacisnąć pasa, może i podjadać wszystko wszystkim przez trzy miesiące – ale torbę mu kupi. Nie mógł być niesłowny no i z drugiej strony… Tao zasługiwał za cos ładnego. Kris cenił jego wierność i lojalność, chłopak nosił w swoim sercu o wiele więcej wartości niż jakikolwiek z jego przyjaciół, koreańskich czy chińskich.
- Dobrze, Tao. Zakupimy ci naprawdę ładną torbę z tej marki.
Tao zapiszczał z radości. Miał ochotę chwycić Krisa za rękę i pościskać ją mocno, dając upust swoim emocjom, jednak poskromił tą chęć. Niemal podskoczył, gdy poczuł rękę swojego duizhanga, która wciska się w jego dłoń. Myślał, że po prostu teraz zemdleje. To było niesamowite, to było spełnienie jego marzeń, snów, pragnień i Tao bał się spojrzeć w kierunku swojego lidera, och, jak dobrze, że nie musiał korzystać z tych okropnych rad Baekhyuna… Zacisnął palce kurczowo na dłoni starszego Chińczyka i wrzasnął, czując, że jest gorąca, rozpalona do granic możliwości. Odskoczył, krzycząc głośno, machając oparzoną ręką w powietrzu i obrócił się, chcąc zrozumieć, dlaczego skóra jego autorytetu robi mu krzywdę.
Upadł na chodnik, wytrzeszczając oczy, milknąc wpół krzyku. To, co go oparzyło, wcale nie było piękną, majestatyczną dłonią Wufana. Był to pysk małego, czerwonego smoka.
Jaszczur był wielkości wyrośniętego cocker spaniela. Jego łuski pokrywały całe ciało; były czerwone ze złoto-pomarańczowym połyskiem, wyglądały na bardzo ostre i twarde, lśniły w słońcu jak luksusowy, drogi pancerz. Smok stał na czterech solidnych łapach, każda z nich zakończona była złotymi pazurami, zagiętymi jak szpony. Długi ogon falował w powietrzu, tańczył, hipnotyzując blaskiem kolców zdobiących jego wierzch. Jego oczy były bardzo ciemne, niemal czarne, a wielka, rozszerzona źrenica tylko potęgowała to wrażenie. Smok mrugał ciekawie, patrząc na przerażonego Tao, który zorientował się, że stwór posiada skrzydła, dopiero wtedy, gdy je rozłożył i podleciał do niego, bezbronnego na chodniku. Gad wylądował mu na klatce piersiowej, rozrywając jego niewyjściową koszulkę i pochylił się nad twarzą maknae grupy chińskiej. Rozwarł szczęki, co poskutkowało wypowiedzeniem przez czarnowłosego krótkiej modlitwy; szereg długich zębów pobudził go do szybszego wyrzucania z siebie cichych słów.
Smok nie zatopił jednak kłów w jego ciele; po prostu zaczął z fanatyczną radością lizać go po policzku gorącym, rozwidlonym językiem. Potem otarł się swoim twardym, szorstkim, pokrytym łuskami pyskiem o jego szyje, zadrapując ją znacząco w kilku miejscach. Gad wrzasnął radośnie, gdy skończył to przywitanie i  wzbił się w powietrze, by wylądować na plecach Krisa.
MAMUSIA~ MAMUSIA HODUJE MI PRZEKĄĄĄĄSKĘĘĘ! - rozległo się w głowach obu członków exo, gdy smok otarł się pyskiem o policzek Krisa, również zostawiając na nim jasnoczerwone pręgi.
- Super plecak, koleś! – rzucił ktoś, przechodząc obok nich, patrząc przelotnie na młodego smoka – Nie do pomyślenia, ze technika tak poszła do przodu, co?
KIEDY ZJEMY PROSIACZKA, MAMUSIU? JEST TAKI SMAKOWITYYYY~
Kris z niedowierzaniem poklepał wiercącego się na jego ramionach gada po ogonie, którym ten objął jego pas.
- Nigdy nie patrzyłem na Zitao od tej strony – przyznał głośno, wyciągając rękę, by pomóc młodszemu Chińczykowi pozbierać się z chodnika. Mimo szoku, starał się nie tracić zimnej krwi, chociaż jego umysł domagał się odpowiedzi na jedno, bardzo ważne pytanie: jak udało się mu spłodzić smoka?
**
Suho siedział przygnębiony na łóżku. Skulił się na nim, będąc co najmniej bezradnym wobec wszystkiego, co działo się w jego najbliższym otoczeniu. Dlaczego właściwie został liderem posiadając tak mało cech wodza? Nie mógł się nazwać przywódcą, czy kimś, kto nadaje swoim podwładnym określony ton. Właściwie czy miał dobry kontakt z kimkolwiek z nich? Chyba nie. Chyba znów był coraz bardziej, rozpaczliwiej samotny. Wszyscy zdawali się być już na tyle ze sobą zżyci, by nie dopuścić do siebie jego jako przyjaciela, mentora, opiekuna… Dodatkowo przygniatała go straszna świadomość faktu, ze wokół dzieją się rzeczy totalnie niezrozumiałe, których nie można było wyjaśnić w żaden logiczny sposób. To on powinien zająć się tym wszystkim, przeprowadzić dochodzenie w tej sprawie i wyciągnąć wnioski, albo opracować plan działania. Nie czuł się jednak na siłach. Był bezradny wobec okrucieństwa, jakie go spotkało. Opuściła go wszelka energia. A gdyby tak… a gdyby tak zrobić to, o czym od dawna myślał…? Zamyślony spojrzał w okno. Jak… jak zrobić to tym razem?
- Wydajesz się smutny – Anioł Stróż Suho dotknął jego ramienia, pochylając się jednocześnie, by złożyć opiekuńczy, pełen czułości i tkliwości pocałunek na jego czole – I znudzony. Może zagramy w WISIELCA? – zapytał niby od niechcenia, podsuwając mu kartkę i długopis pod nos.
**
- Мне нужна ваша помощь – Baekhyun spojrzał Chanyeolowi prosto w oczy. Był zdeterminowany, w jego ciemnych oczach znów pojawił się ośli upór.
- Kochanie…
- Что?
Chanyeol zagryzł wargi. To było dziwne, Baekhyun mówił jakimś niezrozumiałym językiem, a mimo wszystko nadal rozumiał koreański. Nie chciał być oskarżony o nie kochanie go na tyle mocno, by móc rozszyfrować te dziwne zlepki słów;  w końcu, w obliczu miłości język nie mógł być barierą. Baek na pewno miał swoje zdanie na ten temat i raper nie chciał mu podpadać – to mogłoby się skończyć takim łóżkowym maratonem, którego nie przetrwałby bez niebieskich tabletek ich kochanego Pana Menedżera. A nie chciał dzisiaj brać więcej niż już zdążył zażyć w swoim koktajlu; był przecież rozsądnym chłopcem.
- Cokolwiek sobie życzysz, kochanie.
- Хороший мальчик – Baekhyun uśmiechnął się, pochylając nad szafką - у меня есть план. Я должен это сделать. Это моя мечта.
Chanyeol pokiwał głową, nic z tego nie rozumiejąc. Był jednak gotowy zrobić cokolwiek, czego chciał jego chłopak. Jego stan nie był dobry i Yeol podejrzewał, że sprzeczanie się, czy okazywanie złej woli mogło się źle na nim odbić. Gdy miłośnik eyelinera wyjął ze swojej szuflady karbownicę raper nawet nie okazał zdziwienia, jedynie uśmiechnął się promiennie i pokiwał głowa. Tak jak przypuszczał – twarz Baekhyna wygładziła się znacząco.
- Eдинорог – chłopak wydawał się niezdrowo podniecony - Я не верю.
**

18 października 2012

Jaguar i inne chłopaki, cz.12


**
Ze względu na to, że wszyscy podejrzewali u Baekhyuna lekki wstrząs mózgu (bredził) ich wspólna próba została odwołana. Problemem było jednak nakłonienie poszkodowanego do samodzielnego opuszczenia budynku i pojechania do szpitala, gdyż ten szarpał się i twierdził, że z jego głową jest zupełnie w porządku, po prostu pamięta swoje poprzednie wcielenie.
- Z konia spadłeś? – zapytał go Kris, marszcząc brwi.
- Nie, z Laya, jest pierdolonym jednorożcem…
Wszyscy spojrzeli po sobie z powątpiewaniem, Lay wzruszył ramionami w geście oznaczającym „Nie mam pojęcia, czemu ja?”. Jedynie Sehun i Luhan wyglądali na bardziej przerażonych niż zaskoczonych bredzeniem przyjaciela. Nie mieli też odwagi spojrzeć na głaskanego przed chwilą cudownego jednorożca. Sami nie do końca wierzyli w to, co stało się przed chwilą i raczej woleli nie uświadamiać innych członków exo o zajściu przed momentem. W spotkaniu z jednorożcem było coś niezwykle intymnego. Nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy Baekhyunowi, nawet jeżeli panele podłogi były pełne dziur i pęknięć pozostawionych przez coś poruszającego się o czterech mocnych kończynach zakończonych diamentowymi kopytami. Nawet jeżeli wgłębienia przypominały powierzchnię pooraną przez deszcz meteorytów... Lay wydawał się być mało baśniowym członkiem exo. 
- Może cię uśpią w tym szpitalu – Chen zacisnął nerwowo szczęki. „Poprzednie wcielenie”? Nie, to nie mogła być prawda, już widział te wieczorki, gdy wszyscy chichoczą opowiadając sobie zabawne historyjki i anegdotki mające źródło w ich poprzednich wcieleniach, a on siedzi i psuje atmosferę własną opowieścią o tym, jak tęsknił do rodzinnej wioski. Tak, bardzo często z melancholią podchodził do rodzinnych świąt podczas których organizowane były fantastyczne rytualne tańce i nocne śpiewanie pieśni, które miały odstraszyć złe demony. Jako niewolnik nie mógł już w tym dłużej uczestniczyć – cały rok był praca u boku swojego króla, bez świąt, bez urlopu, bez wytchnienia.
Nikt jednak nie zwrócił uwagi na ten komentarz.
- Powinniśmy, Baekhyunie. Wszystko ci się pomieszało.
- Nic mi się kurwa nie pomieszało, Я прекрасно знаю, что я говорю!
- Kaftan – zawyrokował Chen. Jedna rzecz, która byłaby w stanie poprawic mu humor to świadomość, że któryś z nich (Kai lub Baekhyun) był w przeszłości testerem szczotek do sedesów. 
Chanyeol uśmiechnął się jednak pogodnie. Baekhyun nie wyglądał na chorego czy uszkodzonego; Hapy Virus znał go  zbyt dobrze, by mógł przeoczyć jakiś objaw choroby. Jego Hyunnie miał po prostu jakiś dziwaczny sen, przecież został dłużej w łóżku… Chłopak wyciągnął ramiona i zebrał swoja kruszynę z podłogi, starając się nie odsłaniać przez przyjaciółmi długich, jasnych ud Baekhyuna.
- Я хочу спать – oznajmił Baekhyun, zaplatając ręce na karku Chanyeola, patrząc mu w oczy – шлюха.
**
- Kai. Kai. Kai! Wyjth już z thego letargu! – Sehun wykorzystał fakt, ze ich dzisiejsza próba została odwołana. Ich menedżer stwierdził, że dzisiaj są zbyt zmęczeni i rozkojarzeni, by cokolwiek mogło im wyjść. Dostali dzień wolnego, jednak chyba nie była to najlepiej wybrana strategia, ponieważ mogli swobodnie porozmawiać. A to w ich przypadku, mogło stworzyć nowe komplikacje.
Kai spojrzał na młodszego przyjaciela, jednak nie odezwał się. Szary z nerwów leżał na łóżku, nadal kurczowo zaciskając ręce na jego krawędzi. Potwierdzeniem wysiłku jaki w to wkładał mogły być też jego zaciśnięte szczęki i sine, pomarszczone wargi. Nagłe lęk przed poruszaniem się, nie daj Boże upadkiem czy potknięciem odbierał mu zmysły. Musiał pozostać nieporuszony.
Sehun potrząsnął jego ramionami, jednak nie przyniosło to żadnego efektu. Spojrzał w szeroko otwarte oczy przyjaciela i westchnął, kręcąc głową. Trudno, musiał to komuś wyznać, czy ten ktoś był przytomny, czy właśnie przezywał udar mózgu.
- Kai, dzieje thię coth dziwnego! – chłopak nadal był rozgorączkowany – Chyba pamiętham thoje poprzednie wcielenie, a to wthytko dlatego bo głathkałem Laya, który jetht tak naprawdę jednorożcem, dath wiarę? Nie mogę powiedzieth o tym Luhanowi… - znów zajrzał mu w oczy, robiąc bardzo poważną minę, co strasznie kontrastowało ze słowotokiem, który znów wypływał mu z ust – Nie mogę, to jetht  zbyth poniżające… Ale komuth muthę! Nie mogę żyth z tym tham! Pamiętham… pamiętam tyle rzeczy… - zaczął swoją dramatyczną historię; jego opowieść była urywana, Sehun momentami musiał trzymać mocno rękę Kaia, by jakoś się uspokoić i móc kontynuować.
Mówił długo o tym, co kiedyś przeżył.
Chociaż jego życie nie wydawało się specjalnie długie to teraz w jego psychice czuł ciężar tamtych doświadczeń.
Pamiętał silne dłonie, które go ugniatały. Miażdżyły, dominowały swoją obecnością, swoim naciskiem, dręczyły jego całe jestestwo. A on nie mógł nawet krzyknąć, nie był w stanie, jego kondycja mu na to nie pozwalała. Wciśnięto w niego jakąś dziwną substancję, która rozlała się w jego wnętrzu, rozpychając go niesamowicie od środka, boleśnie, rozgaszczając się bez litości dla jego ciała. Potem pamiętał paskudne gorąco, paraliżujące, opatulające całą jego powierzchnię niczym płonące ubranie… Cierpiał w milczeniu, nawet gdy jego został rzucony na papierowy ręcznik, który miał wchłonąć tłuszcz, którym ociekał. Następnie nastąpiła najgorsza część. Wylali na niego lepką, półprzezroczystą, białą substancję, która tężała i zastygała z każdą minutą, stanowiąc wątpliwa dla niego ozdobę. Pokryła go niemal całego, a on nie mógł nic z tym zrobić. Zupełnie nic.
Czekał. Nie umiał określić czasu, chyba nie znał wtedy tego pojęcia. Wspominanie tego było takie… dziwne… Nienaturalne. Nie pasowało do niego, czuł straszny mętlik w głowie, gdy próbował odszyfrować uczucia, jakich wtedy doświadczał. Najbardziej dotkliwe było rozrywanie w wilgoci, które zakończyło jego życie. Rozszarpany, zmiażdżony, pokryty wilgocią zmieszaną z dziwną białą substancja zniknął, rozpłynął się w kwasie.
Po opowiedzeniu tego wszystkiego Sehun zrobił długa pauzę. Kai nie trzymał się już łóżka tak kurczowo. Historia zdawała się zrobić na nim ogromne wrażenie, poluzowała nawet jego wymuszony przez strach szczękościsk. Młodszy chłopak nie zdawał się już jednak widzieć, że przyjaciel przez niego obniżył swoją obronność wobec niewyjaśnionych teleportacji.
- Rozumith już Kai? Rozumieth? Jak ja mam z tym żyth?! Kiedyth… Kiedyth byłem pączkiem!
Kai już w ogóle nie wciskał się w materac. Wytrzeszczał za to oczy.
**
- Tao, pójdźmy na zakupy.
Słowa te w uszach młodego Chińczyka brzmiały wspaniale niczym punkt kulminacyjny jakiejś sławnej symfonii. Były sensem, nosiły w sobie ładunek o mocy, która niemal rozsadziła serce Tao ekscytacją. 
Zakupy. Z Krisem.
„O tak, liderze” miał zamiar ochotę wykrzyknąć. „O dzięki ci,  jesteś taki szlachetny” było jego kolejnym pomysłem. „Pozwól mi ponieść twoje siaty” – także tę frazę chciał rpzeslizgnął płynnie i gładko po języku. Jednak był tak porażony, że jedynie kretyński uśmiech rozlał mu się po twarzy i jedyne co był w stanie wykrztusić to krótkie „tak”.
- Wspaniale, Tao. Przygotuj się do wyjścia. Za pół godziny opuścimy ten budynek.
- Tak, duizghang!
Wybrał go. Wybrał go, wybrał go, wybrał gooo~ Tao miał ochotę tańczyć, śpiewać i dokarmiać bezdomne zwierzęta; rozsadzała go niepohamowana radość.
Walczył sam ze sobą. Bardzo pragnął ubrać swoje najlepsze ciuchy, by godnie prezentować się u boku Krisa ale z drugiej strony nie chciał, by fanki zakłócały jego wyjątkowe wyjście z duizhangiem. Intymność czy wizerunek? Wybrał to pierwsze, będzie mógł dłużej cieszyć się tym wyjątkowym wydarzeniem. Sam na sam, ramię w ramię... Tao aż telepało z podniecenia.
**

11 października 2012

Jaguar i inne chłopaki, cz. 11

Hellou Wy, którzy to czytacie ^^ Naprawdę chciałabym wrzucać tutaj party z większą częstotliwością, bo lubię pisać to opowiadanie, ale brakuje mi motywacji/weny/czasu/energii/siły by ogarniać błędy/może też odpowiednich składników odżywczych? Chyba mam trudności z przystosowaniem się do nowego środowiska :<
Niemniej jednak, to już 11 part Jaguara, zapraszam do lektury i wyrażania swoich opinii <3


**
Suho był zaskoczony. Po raz pierwszy chyba w tym budynku zajmował miejsce stojącego nad nieprzytomnym, a nie nieprzytomnego. Czuł się kompletnie bezradny, gdy patrzył jak Chanyeol próbuje unieść wszystkie cztery kończyny Baekhyuna, by krew dopłynęła do mózgu skąpo odzianego chłopaka. Lider zastanawiał się, czy wszyscy zebrali się tu z troski, czy tylko dlatego, że ich główny raper uniósł szczupłe nogi swojego chłopaka tak wysoko, że każdy mógł podziwiać czarny sznureczek stringów znikający między pośladkami poszkodowanego.
Anioł Stróż Suho obserwował całe to zajście ze znudzeniem. W końcu sięgnął po szklankę wody i chlusnął nią na bladą twarz Baeka, co spowodowało niemal natychmiastowe ocknięcie się nieprzytomnego i oburzenie zgromadzonych. Nim ktokolwiek mógł zauważyć, anioł wcisnął puste naczynie w ręce Suho, który teraz głośno starał się oczyścić z zarzutów.
- To nie ja, naprawdę! – jednak natychmiast umilkł, rażony wściekłym wzrokiem  Chanyeola, który teraz ocierał twarz leżącego poszewką od poduszki podaną przez Tao.
- Tak się budziło nieprzytomnych na przesłuchaniach po torturach – oznajmił D.O pogodnie.
Baekhyun uniósł się do siadu. Rozejrzał się po zebranych nieco nieobecnym wzrokiem, przesunął ręką po swoim gardle, klatce piersiowej, brzuchu, by przelotnie dotknąć krocza. Upewniwszy się, ze nie jest Tatianą, tylko sobą odetchnął z ulgą, zaraz jednak kręcąc głową. Nareszcie znalazł wyjaśnienie, skąd biorą się skłonności masochistyczne. Wszystko tkwiło w trudnej przeszłości.
- Teraz to czekam tylko, aż pojawi mi się ten anielski gnojek przed oczami – wyszeptał, nadal oszołomiony, zerkając raz po raz na Laya. Widział w nim normalnego chłopaka, ale nie mógł przełknąć faktu, że gdy jeszcze był uroczą siedmiolatką wszystkie jego akcesoria ozdobione były motywem jednorożca. Miał nawet konika na biegunach, który ustylizowany był na jednego z nich i Baekhyun dosłownie go zajeżdżał, co skończyło się przetarciem białej sierści na grzbiecie.
**
Xiumina bardzo cieszył fakt bycia absurdalnie wręcz niepozorną osobą. Rzadko kiedy ktokolwiek zwracał na niego uwagę, czy nawet rejestrował jego obecność w swoim otoczeniu. Xiumin był w jakiś niewyjaśniony sposób niezauważalny i zdał sobie z tego sprawę już we wczesnym dzieciństwie; mama zapomniała nakładać mu jedzenie, na wszystkich wycieczkach szkolnych przynajmniej z trzy razy w ciągu dnia zostawał uznawany za zaginionego (i na nic zdawało się przechodzenie tuż pod nosem nauczyciela czy skakanie przed zmartwionymi kolegami; musiał zawsze ciągnąć ich za rękaw, pokazywać na siebie i tłumaczyć bardzo głośno kim jest i że w ogóle jest). Z początku bardzo cierpiał z tego powodu – nikt nie chciałby przez cały czas nosić peleryny niewidki, to była zabawa na dzień lub dwa – lecz wraz z upływem czasu ta jego szczególna cecha została przez chłopaka zaakceptowana i nawet… polubiona. Bez wysiłku, naturalnie wtapiał się w otoczenie, pozostawał nieinteresującym elementem tła. Nie czuł się pomijany, tak mógłby czuć się ktoś, kto jest widoczny dla otoczenia, ale świadomie przez nie odrzucony. A Xiumin przecież nie był kimś, czyja obecność można było zarejestrować, gdy sam nie starał się o to dostatecznie mocno.
Młodemu Koreańczykowi było dobrze tak, jak było. Z tą niezwykłą cechą w jaką uposażyła go natura mógł sobie pozwolić na więcej niż zwykły człowiek. Mógł zaspokajać ciekawość za pomocą sposobów niedostępnych zwykłym, rzucającym się w oczy ludziom. Dociekliwość i wścibstwo Xiumina były niezdrowe, ktoś mógłby posunąć się o stwierdzenie, że nawet trącały o szaleństwo, ale nie była to do końca prawda. Chłopak był po prostu ekscentryczny. Uwielbiał wiedzieć wszystko o wszystkich, zdobywanie wiedzy o członkach rodziny, kolegach, czy ludziach, których nawet niezbyt dobrze znał stawało się sportem. Każdy brudny sekrecik, każdy smaczek z życia czynił go podekscytowanym, powodował niekontrolowany rzut adrenaliny do krwioobiegu, a tak się składało, że Xiumin już nie mógł bez niego żyć.
Chociaż coraz trudniej było mu osiągnąć podobny stan, nie ustępował w działaniach. Tak bardzo przywykł do tego, że jest niepozorny, że wchodzenie do czyjegoś pokoju, grzebanie w rzeczach osobistych, czy podsłuchiwanie, a nawet stanie obok kłócących się nie budziło już w nim stresu, przynajmniej nie takiego jak kiedyś. Wkrótce czul tylko ukłucie podenerwowania związane raczej nie z wyrzutami sumienia, tylko z niepewnością dotyczącą tego swego rodzaju dziwnego daru – a co jeżeli nagle wszyscy zaczną go widzieć normanie? Nie był przyzwyczajony do tego, zupełnie nie, więc taka nagła odmiana mogła sprawić, że czułby się jak aktor na scenie, mający zaspokoić wysublimowane gusta publiczności. Mierny aktor.
Jak na razie jednak nic nie wskazywało na to, by cokolwiek miało się zmienić. W swoim życiu Xiumin wykonał dwa poważne testy, mające udowodnić, że naprawdę jest niedostrzegalny. Pierwszym było wpakowanie się na plan, na którym kręcono reklamę jogurtu – Xiumin stanął za bohaterami spragnionymi mleczno-owocowego napoju i wylał sobie na twarz dwa opakowania brzoskwiniowego specjału. Po tym, jak cała jego buzia została pokryta tą osobliwą maseczką, wykonał skoczny piruet. Nikt nie zwrócił na niego uwagi. Ani reżyser, ani aktorzy, ani pięćdziesiąt milionów mieszkańców Korei Południowej, którzy na pewno chociaż raz widzieli ten spot w TV.
Druga próba swoich wrodzonych możliwości miała miejsce w łazience. Xiumin wkradł się do niej, gdzie Luhan, wraz z Sehunem brali wspólny prysznic. Było to jeszcze długo przed debiutem, więc właściwie nie robili nic więcej oprócz wstydliwego zerkania na siebie z zażenowanymi uśmiechami, jednak skoro wtedy stojący między nimi chłopak nie przeszkadzał im w tych nieśmiałych próbach zalecenia się, to faktycznie, z egzystencją najstarszego członka exo było coś nie tak. 
Teraz, Xiumin korzystając z okazji, że na korytarzu trwało małe zamieszanie postanowił znów poszukać na własną rękę jakichś pysznych ciekawostek dotyczących przyjaciół. Jego wybór padł na odwiedzenie sypialni Kaia i D.O., chociaż nie spodziewał się, by zdołał znaleźć cokolwiek na temat tego drugiego. Kai był o wiele bardziej interesującym celem – on i te jego pełne pasji pisarstwo, którym dzielił się ze wszystkimi, którzy mieli ochotę go czytać. Grupa docelową były wszystkie czternastolatki w okresie dojrzewania, które odkrywając swoją kobiecość, chciały, by odkryta została ona przez Jongina właśnie. Xiumin miał wyborny ubaw, gdy czytał jego wypociny, ale oczywiście – był dyskretny, nikomu nie powiedział o osobliwym hobby przyjaciela.
Bez wahania wszedł do ich pokoju. D.O. był nieobecny, ale Kai leżał na łóżku, wyglądając dosyć miernie jak na siebie. Był szary na twarzy i mocno trzymał się krawędzi materaca, jakby bojąc się, że bez tego gdzieś odfrunie. Xiumin, ignorując go i będąc jednocześnie przez niego przeoczonym zbliżył się do biurka, chcąc znów poszperać w jego prywatności. Przygotowany na znalezienie rewelacji o Kaiu, naprawdę się zdziwił, gdy jego uwagę przykuł zeszyt A4 leżący na łóżku D.O. Xiumin wziął go do ręki i otworzył. Jego oczom ukazał się fioletowy napis sporządzony fluorescencyjnym nakreślaczem:
ZESZYCIK NA NUDY DO KYUNGSOO.
Młody Koreańczyk nie potrzebował lepszej zachęty do pogrążenia się w lekturze.
**
Zeszyt znaleziony przez Xiumina był rzeczą tak niezwykłą, że w pierwszej chwili chłopak spodziewał się, że to jakaś pułapka zastawiona na ludzi takich jak on, grzebiących w czyichś rzeczach bez pozwolenia i wiedzy zainteresowanego. Jednak im więcej czytał, im więcej stron pochłaniał, wydawało mu się, że nikt nie miałby serca, aby tyle czasu robić tak rozbudowaną fałszywkę. Nie pracując jako artysta w tej wytwórni, to było po prostu niemożliwe.
Nie był to do końca pamiętnik, chociaż zawierał bardzo intymne przemyślenia Kyungsoo, jego własne rysunki, ulubione cytaty i zdjęcia. Mnóstwo zdjęć, powklejanych tematycznie. Cały notatnik był podzielony na swego rodzaju działy poświęcone jednemu zagadnieniu. D.O. zajmował się kategoryzowaniem rzeczy, które lubi – potrawy (dosyć obszerny rozdział; przypominał bardzo amatorską książkę kucharską z fotografiami rozmaitych i krótkimi instrukcjami jak je przyrządzić, ale także adnotacjami „suho lubi”, „gotować bez chanyeola bo wszystko zje”, „Kai miał na twarzy błogość gdy to jadł”), zespoły, show w telewizji, zapachy, kwiaty, kolory, ubrania, pomieszczenia, zwierzęta, meble, obrazy,  sporty… Była to mała encyklopedia wiedzy o nim, pomyślał Xiumin z przerażeniem, głaszcząc palcami zarysowane i zapisane kartki; teraz był przestraszony, ale prawdziwego szoku doznał, gdy na końcu znalazł całą sekcję poświęconą podziwianym przez niego mężczyznom.
„Choi Seunghyun, str.78”
„Kim Youngwoon, str. 81”
„Lee Changsun, str. 84”
„Kim Jongin, str. 86”
„Shin Soohyun, str. 90”
Xiumin nie wierzył własnym oczom, gdy przeglądał poświęcone im kartki; Pełno zdjęć każdego z nich, ale nie były to zwyczajne fotografie – przedstawiały ich półnagich, prężących muskuły, wylewających swoją męskość wraz z potem przez każdy por skóry. Komentarze poczynione niebieskim i różowym długopisem przez D.O. dawały upust adoracji, z jaką musiał o nich myśleć: „Taki męski!!!”, „Takie mięso!!!”, „Wyborna tkanka!”. Młody Koreańczyk uśmiechnął się i przesunął palcami po amatorskich zdjęciach Kaia, który na dziewięćdziesiąt dziewięć procent nie miał pojęcia o tym, że były mu zrobione przez jego współlokatora. Tak samo nie mógł wiedzieć o fluorescencyjnych strzałkach wijących się po jego twarzy i ciele ("Te OCZY!", "Zarys prawdziwie męskiego brzuszka", "To mi wygląda na sakwę pełną testosteronu") Zabawnie byłoby, gdyby Jongin zdał sobie sprawę z tego, co na jego temat myśli kreatywny przyjaciel… ale Xiumin nie był tym typem osoby. Lubił wiedzieć, a nie rozpowiadać... chociaz Chen na pewno by się zdziwił, gdyby taki zeszycik wpad mu w ręce.
Gdy Xiumin skończył przeglądać ten osobliwy zeszyt, odłożył go na łóżko, tam gdzie go znalazł i niezauważony przez nadal dziwnie zachowującego się Kaia wyszedł z ich pokoju.
**



04 października 2012

Jaguar i inne chłopaki cz. 10


Wiem, że krótko i nie za często, ale regularne! (jeszcze)

**
Tao strasznie ucieszył się, widząc, że Baek nie śpi. Zaproszony, usiadł na brzegu jego łóżka i niemal natychmiast chwycił róg kołdry, aby solidnie go pomiętosić, dając upust swojemu zdenerwowaniu.
- Potrzebuję twojej rady – wyznał cicho, patrząc na zaspanego chłopaka.
- Ależ mnie zaszczyt pierdolnął – Baekhyun zdawał się cieszyć z tego wyróżnienia – Wal.
- Mam kogoś… na kim mi zależy, by w pełni mnie zaakceptował… by zawiązała się między nami szczególna więź… - chłopak odetchnął spazmatycznie, mówienie o tym było trudne, zwłaszcza, ze z natury był bardzo skryty - …chcę być dla niego kimś wyjątkowym… - róg kołdry zaczął być maltretowany w szczególnie sadystyczny sposób – i żeby on był zupełnie wyjątkowy dla mnie… Ja… pytałem już Luhana – przyznał się – I radził mi robić małe gesty, żeby tego kogoś nie przestraszyć… ale… ale… to chyba nie był dobry pomysł, bo on nadal mnie nie dostrzega…
Baekhyun uniósł jedną brew, starając się nie roześmiać. Nawet on nie miał serca, by teraz ośmieszyć tego skrytego Chińczyka; Tao przecież dojrzewał i było to dla niego ważne, dlatego chłopak mógł się powstrzymać aż nie wróci Chanyeol.
- Okej, więc chcesz zaliczyć swojego duizhanga – Baekhyun pokiwał głową, wyciągając w kierunku twarzy Tao palec wskazujący i machając nim na boki w geście oznaczającym „no no no” – Pytanie Luhana było niemądrym pomysłem, każdy tutaj wie, że sprawa z nim jest specyficzna – gdy Tao przekręcił głowę na bok, okazując niezrozumienie, Baek pośpieszył z wyjaśnieniami – Mam na myśli, mój drogi Tao, że jego związki przypominają te z czasów prehistorycznych. Kto wpierdoli konkurentom maczugą i zaciągnie Luhana za włosy do jaskini, ten wygrywa. Sehun zdaje się mieć wszystkie maczugi na swoim miejscu, dlatego Luhan z nim jest. Nie dlatego, że nasz Jeleń jest jakimś tam specjalistą… Więc zajebiście dobrze, że zwróciłeś się do mnie! – chłopak rozpromienił się na moment.
Tao uśmiechnął się z zażenowaniem.
- Kreese jest specyficzny jak chuj. Potrzebuje jasnych przekazów i sygnałów, bo takie tam podrygiwanie mu z niczym konkretnym pod nosem… to go tylko rozmiękcza. Proponuję ci zaintrygować go jakimś wykurwistym tekstem.
- Na przykład?
- Chanyeol mnie kiedyś, kurwa, oczarował, mówiąc „Moja masturbacja to mój biznes, ale to ty jesteś inwestorem”.
Tao przełknął ślinę. Nie czuł się godny, by mówić podobne słowa, to było tak niesamowicie zarozumiałe, wulgarne, poza tym nie wypadało wspominać głośno o ZASPOKAJANIU SIĘ… Czego jednak mógł się spodziewać po Baekhyunie? Rady Luhana były zbyt mdłe, subtelne sygnały nie działały na Krisa kompletnie. Zitao nie mógł oprzeć się wrażeniu, że po tekście o takim zabarwieniu blondyn by go zauważył, dostrzegł kogoś innego niż tylko osobę, którą trzeba odprowadzać na treningi. Tao uważał, że mimo dużych zdolności organizacyjnych lidera, jego głowę zaprzątają głównie kwestie związane z nim. W końcu Kris cały czas, gdy myślał, że jest sam zachowywał się jak pieprzony gangster albo ktoś z poważnym uszkodzeniem ośrodka mózgu odpowiedzialnego za samokrytykę. Na przykład wczoraj wieczorem, po wykąpaniu się, podszedł do lustra i patrząc na odbicie, jakby mógł poderwać sam siebie wyszeptał „Oh. My. God. I’m. So. Hot.~” dotykając opuszkami palców swojej twarzy. Tao znał angielski na tyle, by dalej skutecznie udawać, że śpi.
- Możesz też dołączyć do naszej gry, nigdy nie chciałeś tego zrobić, nie?
- Ja… no bo to naprawdę nie jego wina…
Od czasu, gdy Anioł Stróż Suho opublikował informację jakoby Kris rozpowszechniał piosenki typu ‘’Tippin’ on my dick” za pomocą nieistniejącego już konta na facebooku, każdy z nich starał się dorwać komórkę lidera grupy chińskiej i zmienić dzwonek jego telefonu na żenujący i kompromitujący właściciela. Za każdą udaną próbę przyznawane były punkty – ale jedynie wtedy, gdy piosenka wygrywana była głośno. Ustalona ilość punktów równała się stawianiu posiłku w wybranym przez zwycięzcę miejscu. Jak na razie mistrzem tej gry pozostawał Chen.
- Myślę, że to ostatnia deska ratunku dla kogoś tak niezdecydowanego jak ty… po prostu wrzuć mu jakieś „Sexy naughty bitchy me”, czy wpisz sobie w wyszukiwarkę „slut songs” albo „stripper’s theme” i ustaw, żeby grało zawsze, gdy dzwonisz. Jak już poczuje się pierdolonym samcem alfa to wygrałeś miejsce dziewczyny reproduktora.
Tao zarumienił się. Baekhyun tak dobitnie podkreślał zabarwienie seksualne ich relacji, a przecież jemu chodziło o cos więcej. O duchowość. O więź. Przeznaczenie, poświęcenie… to wszystko było tak szlachetne, pozbawione tego przyziemnego, cielesnego aspektu. Uczucie Tao do Krisa było zdecydowanie ponad to.
Z drugiej strony… czy jego duizhang byłby w stanie pojąć siłę tego czystego, pełnego oddania? Tao nie był pewien. Być może będzie musiał mu to przekazać zrozumiałym dla niego językiem. Co oznaczało, że prawdopodobnie będzie musiał wziąć wspomniane wcześniej rady do serca.
- Ej, kurwa, słyszałeś? – Baekhyun uniósł się do siadu. Tao bardzo starał się nie patrzeć na rodzaj bielizny, jaką ten miał na sobie. Dobre było to, że przyjaciel okrył się szlafrokiem; gorsze, że był on cieniutki, jedwabny, z naszytą czarna koronką.
- Hę? – zapytał głupio.
- Rżenie i stukanie, nie zgrywaj kurwa idioty – wyraźnie zaniepokojony chłopak ciasno zawiązał pasek i uchylił drzwi. Maknae EXO-M widział tylko jego oczy, które robiły się coraz większe i większe… Na twarzy Baeka pojawił się wyraz spokoju, ale także lekkiego zagubienia, swego rodzaju urzeczenia i bezradności. Zszokowany Tao przyznał sam przed sobą, ze po raz pierwszy widzi starszego kolegę, gdy ten wygląda niewinnie.
Tymczasem Baekhyun, nie zważając na swój strój podszedł do stojące na środku korytarza jednorożca i pogłaskał jego bok. Zwierzę zarżało niepewnie, jednak nie odsunęło się, gdy Baekhyun położył dwie ręce na jego grzbiecie i podciągnął się, próbując je dosiąść. Sehun i Luhan nie zwrócili uwagi na żałosne podskakiwanie Baekhyuna, gdy ten nie mógł unieść się wystarczająco wysoko; sami upojeni chwilą głaskali mityczne stworzenie.
W końcu jednak chłopak dopiął swego. Dosiadł Laya i pogłaskał jego szyję, zaraz pochylając się, by objąć ją rękoma i przytulić się do niego. Wyglądał jak w swego rodzaju transie, półprzymknięte powieki, rozchylone usta, błogość wypisana na twarzy… Gdy jego policzek zetknął się z jedwabistą sierścią, gdy Baekhyun poczuł ciepło jednorożca na twarzy odetchnął głęboko.
Zaraz potem, nieprzytomny spadł z jego grzbietu, jego ciało miękko plasnęło o podłogę.
**
- Татьяна!!! Вы должны быть лучшими!!!
Dobrze wiedziała, że musi być najlepsza. Miała sześć lat, a jej celem było zostać najpiękniejszą, najbardziej wdzięczną dziewczynką Ameryki. Mama od zawsze wmawiała jej, ze rosyjska uroda i temperament powinny podbić serca każdego członka jury.
Do występu przygotowywała się pół roku. Codzienne ćwiczenia tradycyjnego rosyjskiego tańca, kalinki, sprawiły, że każdy ruch wykonywany był z gracją, każdy krok był przemyślany, sekwencję znała doskonale na pamięć. Specjalna dieta pozwoliła utrzymać idealne proporcje jej ciała, szczuplutkiego, jednak nie wychudzonego. Jej mama przykładała też wielką wagę do innych cech wyglądu Tatiany. Od dłuższego czasu stosowały szampony i odżywki, które miały zmienić ciemnoblond kolor jej włosów na złocistomiodowy. Nieważne jednak jak długo mama szorowała głowę swojej córki, rozbryzgując wokoło puszysta pianę, efekt nie był satysfakcjonujący. Przez moment Irina rozważała zastosowanie jakiejś łagodnej farby do włosów, jednak zrezygnowała z tego pomysłu, gdy znalazła sukienkę o odpowiednim kolorze, taką która całkiem nieźle komponowała się z naturalnym odcieniem włosów Tatiany, podkreślając jedocześnie jej duże, szaroniebieskie oczy.
Tatiana przygładziła malutkimi rączkami boki sukienki z szarego, połyskliwego, sztywnego materiału i wskoczyła na scenę. Jej włosy, ufryzowane w luźne fale opadły jej na plecy, gdy tylko stanęła przed publicznością złożoną z rodziców innych dziewczynek walczących o tytuł Małej Miss Ameryki. Szeroki uśmiech, którego iluzja została stworzona przez dobranie odpowiednich wypełnień maskujących szczerby po mleczakach powitany został gromkimi brawami. Sześciolatka zaraz zaczęła swój energiczny taniec, w którym ważne były intensywne podskoki. Blond włosy, ułożone w luźne, romantyczne fale wirowały wokół niej. Jury poddawało surowej ocenie każdy element jej wyglądu – starannie dobrany pełen brokatu makijaż podkreślający głębie jej spojrzenia i subtelny róż ust; sztuczne rzęsy zdawały się być dobrym pomysłem, chociaż dziewczynka strasznie buntowała się podczas zabiegu ich doczepienia. Tak samo jak podczas doczepiania akrylowych paznokci – wtedy Irina bardzo zezłościła się na córkę, gdy ta płakała wniebogłosy, protestując przeciw takiej interwencji.
Teraz matka, patrząc na córkę, czuła dumę. Czuła w sercu, że robi to, co każda matka powinna uczynić dla swojej ukochanej, małej dziewczynki – uczynić z niej księżniczkę. Tatiana była śliczna, urocza, a jej ruchy pełne rozkosznego wdzięku. Irina myślała, że mogłaby tak ją oglądać w nieskończoność. Do czasu, gdy dziewczynka, nie mogąc zapanować nad śliskimi podeszwami swych nowych, srebrnych lakierek wywaliła się na scenie, kończąc występ inaczej niż wszyscy się spodziewali. Oszołomiona Tatiana, zetknąwszy się z podłogą w ten bolesny i przekreślający szansę na sukces sposób rozpłakała się głośno. Upokorzona Irina musiała wejść, podnieść i zabrać córkę ze sceny, przełknąć gorzką pigułkę porażki.
Tatiana z pewnością nie zasłużyła na tytuł najśliczniejszej, najbardziej uroczej dziewczynki w tym kraju. Tak samo uznało jury, które przyznało nagrodę główną innej małej blondynce.
**
**
Smak upokorzenia prawie nigdy nie opuszczał Tatiany. Bez względu na to, ile trenowała, powtarzała, ćwiczyła, nieważne ile czasu poświęcała na upiększanie siebie w coraz bardziej ekstremalny sposób, zyskanie tytułu Małej Miss Ameryki nadal pozostawało w sferze jej marzeń. I mimo, ze robiła się coraz starsza, jej ciało dojrzewało i dziewczyna nie mogła dłużej brać udziału w wyborach najpiękniejszego dziecka płci żeńskiej, to marzenie tkwiło nadal głęboko  jej sercu. Nigdy nie osiągnięty cel wbił się cierniem w jej umysł, tkwił tam, nieustannie przypominając o sobie. Nic nie było w stanie ukoić jej niepokoju. Ani szalone imprezy, ani operacja powiększania piersi, ani umieszczanie na portalach społecznościowych coraz bardziej odważnych zdjęć.
Dopiero gdy razem z Gregorym, jej konkubentem, doczekali się narodzin ślicznych bliźniaczek, Niny i Amandy, nadzieja na nowo została rozpalona w jej sercu. Mogła osiągnąć upragniony tytuł, podarować swoim córkom radość i sławę. Wystarczyło tylko trochę nad nimi popracować.
**