Jaguar wróci w tym tygodniu, obiecuję ^^
Fik otrzymał angielski tytuł, bo po prostu tak lepiej brzmi (moim zdaniem). Występują w nim Luhan, Kai i Sehun (Hunhan, Lukai, Sekai pojawią się także, jeżeli ktoś woli zostać uprzedzony o yaoi). Opowiadanie jest przeznaczone dla dorosłego czytelnika, dowalam znaczek +18.
Control.
Przez
dwadzieścia cztery lata swojego życia Luhan opanował sztukę udawania na tyle,
by nie musieć bezustannie analizować swojego zachowania. Każde jego słowo,
gest, kłamstwo, mina były obliczone, by spełniać jakiś jego cel, którym
najczęściej było nie zwracanie na siebie uwagi. Chłopak czuł się nienaturalnie,
gdy ktoś naruszał jego kokon prywatności, tak starannie wokół siebie uwity. Za
wiele miał do stracenia, gdyby ktokolwiek zaczął się o niego troszczyć, martwić
czy kwestionować jego wybory. Dlatego też zawsze, ale to zawsze kontrolował
siebie i starał utrzymywać się relacje z innymi ludźmi na odpowiedni dystans.
Był postrzegany jako miły, uczynny, ale nieco zbyt nieśmiały i zamknięty w
swoim świecie. Tuszował to jednak ponadprzeciętnymi wynikami w nauce, co
wyjaśniało społeczeństwu jego wycofanie względem ludzi i zapewniało upragniony,
bezpieczny spokój z dala od osób, które mogłyby chcieć odebrać mu chociaż
skrawek kontroli nad samym sobą.
Kontrola
była najważniejsza. Dawała mu poczucie władzy i siły, których zawsze mu
brakowało. Tylko i wyłącznie z samokontroli wypływało jego poczucie
bezpieczeństwa tak jak i stabilność której potrzebował. Jeżeli chodziło o
panowanie nad wszelkimi instynktami i popędami jego ciała to jego nerwy ze
stali były jego pewnością, że nie jest miernotą i śmieciem. Stało się to w
końcu skrywaną obsesją, manią i pasją zarazem. Kontrola. Dawała satysfakcję,
pozwalała odetchnąć w nocy, gdy odprawiał codzienny rytuał przypominania sobie
zdarzeń minionego dnia. Była jego dumą, jego celem w samym sobie. Gdyby zawiódł
na tym polu, straciłby wszystko, co miało dla niego jakąkolwiek wartość. Za
każdym razem, gdy zastanawiał się, co byłoby, gdyby zjadł o trzysta kalorii
więcej, gdyby nie trzymał się ustalonego planu sześciu godzin nauki dziennie i
odpuścił po czterech, gdyby wpuścił do swojego życia osobę, która widziałaby
potrzebę zmian w ich samym – czuł narastający strach, wręcz panikę. Całe jego
życie było skrupulatnym wypełnianiem planu, stawianiem haczyka przy kolejnych
punktach listy rzeczy do zrobienia.
Może
właśnie dlatego, gdy Jongin nagiął zasady postawione przez Luhana, tym samym
odkrywając przed nim nieznane dotąd uczucia, chłopak nie był w stanie myśleć
przez większość swojego czasu o niczym innym tylko o kolejnym spotkaniu.
**
Nigdy nie
pozwolił nikomu posunąć się tak daleko, jak pozwolił jemu. Do tej pory nie
wiedział, czy to wynikło bardziej przez jego zachowanie czy to Kai skorzystał z
okazji, wyczuwszy jego uległość?
Po raz
pierwszy spotkali się w dość specyficznym miejscu, klubie o którym nie
wiedziało zbyt wiele osób. Zwyczajem Luhana, ściśle wpisanym w grafik było
przychodzić tu raz w tygodniu, w sobotni wieczór, wypić drinka lub dwa, znaleźć
kogoś, z kim mógłby spędzić choć kilka godzin, może noc. To, że był raczej
wycofany z życia swojej uczelni i unikał zawiązywania bliższych relacji z
kolegami z pracy, którą podejmował dorywczo, nie znaczyło, że nie odczuwał
popędu seksualnego. Zorganizowanie sobie partnera na jedną noc w tygodniu
wydawało mu się rozsądnym pomysłem. Było kolejnym punktem do zaliczenia oraz
czymś, co jednocześnie pozwalało mu
zachować równowagę.
Ponadto
same przygotowania do wyjścia były przyjemne. Chłopak rzadko pozwalał sobie na
podobne chwile, gdy był skupiony tylko i wyłącznie na komforcie. Brał długą
kąpiel podczas której delikatnie mył i masował swoje ciało, powoli się
odprężając. Surowa dyscyplina z jaką traktował cały swój organizm ustępowała
tkliwości z jaką dotykał się w wannie, otoczony ciepłą wodą. Niekiedy już sam
zaczynał się wtedy pieścić, każde muśnięcie palcami nagiej skóry, ukrytych pod
nią kości, mięśni i ścięgien stawało się aktem autoerotyzmu. Chociaż dotyk był
subtelny, sprawiał, że jego ciało wybudzało się powoli z otępienia
charakterystycznego dla tygodnia pełnego pracy i wyrzeczeń, zaczynało łaknąć
spełnienia, tęsknić za ekstazą.
Następne
etapy zawierały już w sobie o wiele mniej rozczulania się nad sobą. Luhan
oglądał swoje ciało, znów krytycznie szukając w lustrze oznak tego, że zbytnio sobie
odpuścił. W każda sobotę przyrzekał sobie, że w nadchodzącym tygodniu będzie
uważniej śledził swoją dietę. Wystające kości miednicy, zarysowane miękką falą
żebra, smukłe uda, obojczyki zdające się spod skóry rzucać wyzwanie… to wciąż
wydawało się zbyt nieposkromione, nieważne jak dugo Luhan oglądał siebie i
porównywał z innymi. Porównywał ze swoim ideałem w głowie, wdrukowanym na stałe
w jego umysł.
Na
szczęście jeszcze wciąż wiedział, że może być atrakcyjny. Miał naprawdę
chłopięce rysy twarzy, co było najprawdopodobniej efektem wczesnego zachorowania
na anoreksję i mógł podawać się za młodszego, jeżeli wiedział, że jego
potencjalnemu partnerowi by się to spodobało. Dodatkowo, by sprawiać wrażenie
jeszcze bardziej niedojrzałego, podkreślał swoje oczy subtelnym makijażem, co
może wyglądało nieco ekstrawagancko, ale cel uświęcał środki. Dzięki takiemu
postępowaniu to raczej on najczęściej wybierał sobie towarzysza na konkretną
noc.
Wyjątkiem
od tej reguły było spotkanie z Jonginem. Jak się okazało później, pojawił się
on w życiu Luhana, torując drogę dla wielu kolejnych wyjątków.
**
Kai był
intrygujący. W klubie bywało wielu cwaniaków, którzy starali się być sprytni i
inteligentni; ich wystudiowana nonszalancja i potrzeba zdominowania partnera
podczas konwersacji była dla Luhana przytłaczająca. Chłopak nie potrzebował
kogoś, kto na każdym kroku podkreślał swoją inteligencję i zdolności do ciętego
ripostowania. Raz, że do łóżka nie zapraszał nieznajomych na podstawie
punktacji, jaką osiągnęli rozwiązując testy IQ, dwa – byli to zwykli pozerzy,
którzy mieli wyćwiczone jedynie kilka scenariuszy i gubili się, gdy sytuacja
ich zaskakiwała. Luhan nie chciał się użerać z frajerem, tacy nie skupiali się
na rzeczy i ich uwagi były irytujące, mimo niekiedy dobrych intencji.
Ten był
inny. Z początku, gdy podszedł do niego i poczęstował papierosem, wydawało mu
się, ze oto kolejny dobrze wyglądający idiota. Chciał go zbyć,
zakwalifikowawszy go do grona osób zainteresowanych raczej własną wspaniałością
niż seksem z drugą osobą, ale po dłuższej chwili zmienił zdanie. Jongin, bo tak
przedstawił się niespodziewany towarzysz wydawał się zafascynowany Luhanem, nie
tracąc przy tym pewności siebie. Pełen seksualnej energii, atrakcyjny i
okazujący zainteresowanie chłopakowi, Jongin sprawił, że ten poczuł się
bardziej niż zwykle zaangażowany w te przedwstępne gierki.
W pewnym
momencie Luhan stracił niemal rachubę czasu. Z brodą opartą o dłoń wpatrywał
się w Kaia i spijał z jego ust każde niemal słowo, reagując spontanicznie
śmiechem na jego uwagi i żarty, od czasu do czasu dorzucając coś od siebie. Im
dłużej rozmawiali, tym większa czuł ochotę na niego i jego ciało. Nie mógł
odeprzeć wrażenia, że podobnie jest i w jego przypadku. Zdawali się zbliżać
coraz bliżej siebie, słowa splatały się w coraz śmielsze zdania, w końcu to Kai
przerwał podchody i chwycił go za nadgarstek, pociągając go sugestywnie ku
sobie. Cichy dźwięk protestu wydarł się z gardła Luhana, gdy jego nowy znajomy
zamiast ku wyjściu pociągnął go wgłęb klubu, do darkroomu.
- Nie
pieprzę się w takich miejscach – złapał Kaia za rękę, marszcząc brwi, z
niechęcia myśląc o tym pomieszczeniu; przygryzł wargę, widząc oczyma wyobraźni jak
traci szansę na dobrze zapowiadającą się noc. Zamiast jednak zaciętości, na
twarzy Jogina dostrzegł tylko uśmiech pełen niedowierzania.
-
Księżniczka Lulu?
Luhan
spojrzał na niego z powątpiewaniem. Strasznie nie znosił, gdy mężczyźni
odnosili się do niego jak do kobiety tylko z tego powodu, że to on był zwykle
stroną pasywną; teraz jednak znów zwątpił w swój osąd, bo uwaga nowopoznanego
zdawała się odnosić raczej do wyrafinowanego gustu chłopaka, który przywiązywał
dużą wagę do wyboru odpowiedniego miejsca na seks.
- Okej, w
takim wypadku jedźmy do mnie – śmiało, nie czekając na jakąkolwiek reakcję z
jego strony pewnie objął go w pasie, kładąc rękę na kościstym biodrze. Wyszli w
ciemną noc, by złapać taksówkę.
**
Gdy
Kai zamknął za nimi drzwi przywarli do
siebie, w ciemności poszukując swoich ust. Luhan objął go kurczowo za szyję,
niemal wciskając swoim ciałem w jego, lgnąc do niego poprzez natrętne, niecierpliwe
ocieranie. Entuzjazm i podekscytowanie nie opuszczały go od chwili, gdy wsiedli
razem do taksówki; we wnętrzu samochodu napięcie między nimi było coraz
bardziej wyczuwalne, zdawało się tężeć w powietrzu. Chłopak ledwie
powstrzymywał dyszenie, gdy Kai, z niewzruszoną miną patrząc przez okno sunął
ręką po jego udzie, ściskając je lekko. W górę i w dół, starannie wymierzona
tortura, która miała być jedynie zachęcającą pieszczotą. Po takim wstępie Zależało
mu na jak najszybszym dotarciu do mieszkania przyszłego kochanka; obaj po
dotarciu na miejsce pokonali schody w ekspresowym tempie, trzymając się za
ręce.
Teraz
wszystko było perfekcyjne. Długo wyczekiwany kontakt, miękkie, wilgotne
pocałunki, nabierające tempa oddechy; słysząc jak ich języki i wargi pieszczą
się wzajemnie Luhan dostawał dreszczy, pozwalał Kaiowi przyciskać się do
ściany, wsunąć jeszcze chłodne ręce pod koszulkę. Z zaangażowaniem odwzajemniał
każdy dotyk i to on pierwszy zdjął z partnera t-shirt, by móc przesunąć palcami
po jego klatce piersiowej, żebrach, brzuchu, przez moment podziwiając w
ciemności zarys jego sylwetki.
Kątem oka
zauważył jednak coś, co kazało mu chwycić Jongina za ramię i odciągnąć jego
twarz od swojej szyi.
-
Mieszkasz z kimś? – z niedowierzaniem spojrzał w jego ciemne oczy, a gdy do
Kaia nie dotarło to pytanie, Luhan wskazał głową na światło wylewające się
szparą między podłogą a drzwiami.
- Ach,
tak – Jongin zerknął w tamtym kierunku przelotnie, zaraz obejmując Luhana
mocniej w pasie, całując go w usta, nieco zniecierpliwiony – Sehun. Nie martw
się, nie przeszkadza mu to - rejestrując, że jego słodki, uroczy towarzysz
wnikliwie analizuje sytuację, bojąc się, że jeszcze mu wyfrunie, pociągnął go w
stronę swojego pokoju, gdzie wreszcie zajęli się sobą.
**
Luhan usiadł
na łóżku i wlepił wzrok w leżącą na podłodze zużytą prezerwatywę, która
wyglądała zza źle zwiniętej chusteczki. Przez chwilę myślał o tym, bo by było,
gdyby Kai poślizgnął się na niej jak na skórce od banana. Rozkojarzenie,
straszna sprawa.
Potrząsnął
głowa i sięgnął do spodni swojego kochanka, by wyciągnąć z nich papierosy. Jego
ruchy były raczej niezgrabne i niezdarne, ręce lekko drżały. Był zmęczony i
kręciło mu się w głowie, efekt mieszanki braku snu, intensywnego wysiłku i
głodu. Po kilkunastu sekundach znalazł nieco wymiętą paczkę wraz z zapalniczką.
Zerknął
na śpiącego obok Kaia, bezwstydnie nagiego, z kołdrą splątaną między jego
nogami. Odpalił papierosa i zaciągnął się nim, aby uspokoić nerwy. Wczoraj
wszystko poszło inaczej niż zwykle, bardzo inaczej i to niezwykłe odstępstwo od
normy sprawiało, że Luhan czuł się zmieszany. Lubił swoje poukładane życie,
gdzie każda czynność miała wyznaczony czas i miejsce i była wykonywana w ściśle
określony sposób. Nawet jeżeli chodziło o łóżko to miał opracowane sposoby, by
każdy seks, mimo różnych kochanków wyglądał niemal identycznie. Zawsze były dwa
warianty. Chłopak albo decydował się ujeżdżać kochanka, albo pozwalał brać się
w pozycji klasycznej.
Wczoraj
wszystko poszło inaczej. Gdy tylko po dłuższej zabawie, która wydawała się
Kaiowi podobać – komu nie podobało się, gdy Luhan brał jego erekcję w usta? –
położył się przed nim na plecach, rozkładając zapraszająco nogi, młodszy
chłopak owszem, zawisł nad nim, ale zamiast kontynuować dobrze znany Luhanowi
scenariusz uśmiechnął się.
- A może
położysz się na brzuchu, co, skarbie? Mam ochotę wziąć cię i pieprzyć takiego…
- pochylił się nisko nad twarzą Luhana, z przyjemnością obserwując zmieszanie i
wstyd, które odmalowały mu się na twarzy. Pogłaskał rozgrzany, zarumieniony
policzek palcami i przesunął miękko językiem po jego uchu – Nie daj się prosić.
Powoli z
ociąganiem i niepewnością, chociaż starał się to zatuszować, Luhan spełnił jego
życzenie. Niemal od razu zaczął źle się czuć nago, w towarzystwie obcego w
zasadzie chłopaka. Nie mógł pohamować lekkiego drżenia, gdy panika z powodu
znalezienia się w tak niespodziewanej sytuacji zaczął przyćmiewać mu zmysły.
Stracił kontrolę, nie widział go, nie mógł odpowiednio zareagować, gdyby ten
miał mu zrobić coś złego…
-
Spokojnie – usłyszał nad uchem szept Kaia, gdy ten nakrył go własnym, ciepłym
ciałem i pocałował kojąco kilkukrotnie w
kark i szyję. Ciepłe ręce ześlizgnęły się po chudych bokach w dół i z powrotem,
gdy jego kochanek, wyczuwszy nagłą niepewność z jego strony znacząco
przystopował, poświęcając kilka minut na ponowne podniecenie go. Głaskał,
mruczał, ocierał się i mówił słodkie rzeczy dopóki Luhan sam nie otarł się
pośladkami o jego krocze i nie wyjęczał w końcu, by ten przestał.
Dopiero
wtedy Kai zsunął rękę między jego pośladki, drażniąc go przez moment samymi
koniuszkami palców, z satysfakcją wyciągając z niego kolejne bardzo ciche jęki…
Bawił się z nim, a raczej nim bardzo powoli, obserwując najmniejszą reakcję
klęczącego, podpartego na łokciach Luhana – zaciskające się palce u dłoni,
spinające mięśnie ramion, drżenie słodkich, chudych ud. W końcu całego ciało jego kochanka zaczęło poruszać
się w rytmie nadanym mu przez palce Jongina. Ciche, coraz bardziej naglące jęki
zachęciły go finalnie do wzięcia go, teraz tak rozkosznie uległego i otwartego
na niego. Chłopak uwielbiał właśnie z nimi postępować – rozpalać ich do tego
stopnia, że gdy sam zaczynał zaspokajać się, biorąc ich tak, jak mu się podobało
– jednocześnie zaspokajał ich,
niezdolnych do jakiejkolwiek sugestii, poddanych jego ruchom.
W chwili
orgazmu Kai złapał go mocno za włosy i przytrzymał pod sobą zdecydowanym
gestem.
Luhan
wciągnął do płuc nową porcję dymu i zamknął oczy. Żenującym było się przyznać
nawet samemu przed sobą, że naprawdę ostatni raz przeżywał tak ekscytujący
orgazm po dragach z którymi eksperymentował. To było jakieś półtora roku temu i
mimo intensywnego szczytowania nie spróbował brać tego gówna kolejny raz.
Musiał naprawdę na spokojnie i trzeźwo przemyśleć to, co się stało w tym
pokoju.
Utrata
kontroli była najgorszą rzeczą, jaką potrafił sobie wyobrazić. Tymczasem
stracenie władzy nad sobą, nawet w ten symboliczny sposób, a potem przełamanie
przez Kaia strachu był fascynującym doznaniem. Ryzykownym, śmiałym i budzącym
pewien subtelny rodzaj obsesji, o czym mógł się przekonać już kilka dni
później. Uzależniający rodzaj emocji uwalnianych wraz z rozkoszą.
Postanowiwszy,
że zajmie się tym później; strzepnął popiół do prowizorycznej popielniczki –
pustego opakowania po chusteczkach - i nasyciwszy oczy widokiem swojego nagiego
kochanka, klepnął Kaia w ramię, chcąc oznajmić mu, że nadeszła pora, aby go
wypuścić.
**
Całymi
dniami Luhan rozpamiętywał każdy szczegół spotkań z Jonginem. Sposób, w jaki
ten na niego patrzył, z góry, mimo nieznacznej różnicy wzrostu. Siłę jego
pięści, gdy trzymał w niej jego włosy, by zmusić go do wzięcia jego erekcji w
usta. Barwę głosu Kaia, gdy ten wydawał mu suche polecenia i jego zadowolone
mruczenie, gdy Luhan robił wszystko tak, jak mu się podobało. Pieczenie
policzka, gdy nie postarał się wystarczająco, albo ważył się złamać jakikolwiek
zakaz. Mrowienie palców u skrępowanych za plecami dłoni. Słodkie przechodzenie
paniki w podniecenie, gdy nie widząc nic czuł tylko ciepłe ręce kochanka na
udach, gdy ten rozchylał je przed sobą.
Chłopak
coraz częściej odzyskiwał przytomność umysłu tylko wtedy, gdy odświeżywszy
wspomnienia dochodził po intensywnej masturbacji. Nawet wtedy, gdy zaspokajał
swoje ciało zupełnie sam, te wszystkie momenty ekstazy należały do Jongina,
chociaż ten nie miał o nich pojęcia. To on w ten nieznany dotąd Luhanowi sposób
rozbudził jego ciało, pragnące coraz większej ilości coraz bardziej
intensywnych doznań. Kai rozbudził także jego psychikę, która łaknęła momentów,
gdy Luhan nie należał do siebie, gdy kontrolę nad nim całym sprawował ktoś
inny, nagradzając go jeszcze za to specyficzne oddanie siebie w posiadanie
intensywną rozkoszą.
To
wszystko odbiło się na jego życiu codziennym. Stał się niezdyscyplinowany,
rozkojarzony, coraz ciężej było mu się skoncentrować na zajęciach, pracy, jedzeniu. Przyczyną nie był
sam seks i związane z nim doznania. Przyczyną był Kai sam w sobie. Budził
fascynację Luhana, który w swoim sercu uczynił go osoba niezwykłą, najbliższą,
która dotarła niemal do samego rdzenia jego intymności. Dlaczego akurat jemu
udało się odsłonić tę stronę chłopaka? Dlaczego tak bezproblemowo przełamywał
każdy jego opór, każdą postawioną wcześniej zasadę, sprawiając, że cały lęk i
stres zamieniał się w tak intensywne podniecenie? Nigdy nie rozmawiali o tym, co robią, a mimo
to Kai wiedział, czego Luhan potrzebuje. Bo teraz chłopak zjawiał się u niego z
niewyrażonymi głośno, ale jednak – potrzebami.
Wydarzenia,
które miały miejsce naprawdę wpłynęły na jego rutynę. Musiał się bardziej
przykładać, by zapamiętać z książek cokolwiek wartościowego. Skupienie w pracy
kosztowało go o wiele więcej energii niż przedtem. Najgorsze jednak, co mu się
przytrafiło, to zmiana systemu utrzymania dobrej sylwetki. Zamiast subtelnie
odmawiać swojemu organizmowi, hamując każdą ponadprogramową zachciankę, wiele
prób przygotowania sobie skromnego posiłku kończyło się na niepohamowanym
zaspokajaniu apetytu. Sesje w łazience, tuz po, nie należały do
najprzyjemniejszych. Mięśnie żołądka i przełyku dawno odwykły od forsowania i
na dłoni Luhana znów wykwitły znaki zostawione przez zęby.
**
- Luhan
przychodzi? – Sehun zajrzał do łazienki przez wpółotwarte drzwi.
Kai
złapał jego odbicie w lustrze i uśmiechnął się szeroko. Właściwie to już od
dawna czekał na podobne pytanie; i tak był pod wrażeniem tego, ile nocy jego
współlokator wytrzymał bez czynienia chociaż subtelnej uwagi na temat stylu
życia Jongina, chociaż ten z premedytacją usiłował wyprowadzić go z równowagi.
Uwielbiał testować jego cierpliwość.
-
Najpierw zabieram go na obiad, a potem
tak, zdaje się, że wrócimy tutaj – Kai poprawił swoje włosy, raz po raz
sprawdzając, czy jego fryzura wygląda wystarczająco dobrze pod różnymi kątami.
Widząc, ze Sehun nadal stoi za nim i przygląda mu się krytycznie, uniósł brew.
-
Sehunnie?
-
Skurwysyn z ciebie, Kai.
- Jaka
szkoda, że czasy, w których nie odważyłbyś się nazwać mnie w ten sposób minęły
– chłopak westchnął, udając nostalgiczny nastrój – Jeżeli tak bardzo martwisz
się o moje wieczne potępienie, to nie ma o co, dam sobie radę. Chociaż… pewnie chodzi
ci o jego małą, słodką i rozkoszną duszyczkę, mam rację? – Jongin odwrócił się
w stronę przyjaciela, mrużąc oczy ze znaczącym uśmiechem – Ileż w końcu można
słuchać, nie mogąc popatrzeć, co?
-
Zabierasz chłopaka z zaburzeniami odżywiania na kolację. Planujesz go wyleczyć
każąc zlizywać z siebie jedzenie? – Sehun starał się nie okazywać zdenerwowania
z powodu ostatniej uwagi rzuconej pod jego adresem. Kai od zawsze był totalnym
prowokatorem czerpiącym przyjemność z irytowania, dręczenia i poniżania ludzi.
Przy okazji był całkiem niezłym manipulatorem, który z tak wielką gracją i
wdziękiem pogrywał sobie z ludźmi, że oczarowani zwykle wracali po więcej.
Sehun na szczęście już nie był jednym z nich.
-Nie
rozumiesz, Sehunnie. On już mi się znudził, biedactwo zrobi dla mnie wszystko,
dla tych czarujących dłoni – Jongin z ironią uniósł ręce i zaprezentował swoje
palce, powoli je zginając i prostując. Na szczęście Sehun uodpornił się już na
jego teatralne zachowanie, wystudiowane gesty nie robiły na nim wrażenia,
odbierał je już jako tanią błazenadę.
- Jesteś
chory –Młodszy chłopak skrzywił się z niesmakiem.
- Sam
pozwala mi się bawić… Jak czasami słyszysz, nawet bardzo się zaangażował w
naszą małą grę. Chciałbyś dołączyć, Sehunnie? – Kai spojrzał mu prosto w oczy,
po zbyt długiej pauzie ze strony przyjaciela jego usta rozciągnęły się w pełnym
zadowolenia uśmiechu. Oblizał górną wargę, powoli, prowokacyjnie, jawnie z
niego drwiąc – Chcesz Luhana dla siebie, nie mam racji?
- Nie
chcę go, Kai – głos Sehuna zdawał się być jak najbardziej obojętny
- Nie
martw się – Jongin zbliżył się do niego i położył mu rękę na ramieniu – Oddam
ci go, nie jestem bez serca. Roztrzęsiony zrobi na tobie duże wrażenie –
wyszeptał mu do ucha – Może nawet poczujesz to co ja, gdy trochę na siłę
przełamiesz jego opór, jak myślisz, Sehunnie? Będziesz mógł pozbierać jego
mały, rozsypany świat do kupy, lubisz robić to dla innych, prawda?
Chłopak
odsunął się od niego gwałtownie, paznokcie Kaia zadrasnęły jego ramię.
-
Oczywiście, że go chcesz. I wiesz, ze go weźmiesz. Wiem, że ci się podoba… Oddam ci go, będziesz zachwycony – rzucił, po
czym wyminął go i wyszedł z mieszkania, energicznie zamykając za sobą drzwi.
**
Sehun
wiedział, ze dzielenie mieszkania z kimś takim jak Kai nie było najlepszym
pomysłem. Nieważne jednak, jak bardzo bywał poirytowany jego zachowaniem, jak
wściekły jego beztroską i łatwością, z jaką przychodziła mu manipulacja ludźmi,
bywały momenty, gdy naprawdę dobrze czuł się w jego towarzystwie. Może dlatego,
że był w stanie go przejrzeć, Kai nie mógł znaleźć sposobu, by znów omotać go
sobie wokół palca. Jednak, nie będąc pod jego bezpośrednim wpływem, naraził się
na mnóstwo złośliwości z jego strony, tak samo jak i na nieustanne testowanie
jego cierpliwości. Wyglądało na to, że Jongin nie był w stanie utrzymywać z
nikim zdrowych relacji. Szybko się nimi nudził, wydawały mu się zupełnie
nieatrakcyjne, niewarte zachodu. Jednak jego błyskotliwość, ogromne poczucie
humoru i przewrotna natura sprawiały, że był atrakcyjnym towarzyszem dla
Sehuna. Nawet, jeżeli nie lubił wspominać okresu, gdy pozostawali w nieformalnym
związku.
Nie była
to zresztą rzecz, która dawała mu jakiekolwiek powody do dumy. Kai był
pierwszym chłopakiem z którym poszedł do łóżka. Mieli wtedy po osiemnaście lat,
jednak bardziej doświadczony Jongin z łatwością podporządkował sobie Sehuna,
nawet, jeżeli w łóżku to on był stroną uległą. Doskonale zdawał sobie sprawę z
tego, jak bardzo jego młodszy przyjaciel upojony jest możliwością pieprzenia go
i wykorzystywał ten fakt. Napalony, zafascynowany seksem Sehun dawał się
urabiać na wszystkie możliwe sposoby, a ceną było tylko odpowiednio dostosowane
do jego nastroju wyuzdanie, gdy znajdowali się w sypialni. Jongina bawiła ta
możliwość sprawowania nad nim kontroli tylko za pomocą tych kilku godzin
tygodniowo, kilku momentów ekstazy. Czuł się doprawdy wspaniale, widząc w
oczach Sehuna pożądanie, uwielbienie i determinację, by tylko móc zawładnąć
jego ciałem. Pewny siebie, wkrótce zaczął wykorzystywać to, by trochę się z
chłopakiem podroczyć i zabawić. Szczególnej rozrywki dostarczały mu akty
zazdrości młodszego chłopaka, gdy ten wyrzucał mu sypianie z innymi. Prowokując
go milczeniem, bezczelnymi lekkimi uśmieszkami, tylko czekał, aż ten w złości, rozpaczliwie
dotykając go i forsując pocałunki zmusi
go do seksu. Doprawdy lubił te momenty, gdy Sehun starał się mu udowodnić, że
Kai do niego należy. Bzdura. W żadnej chwili, czy to ten zszarpywał z niego
ubranie, rzucał na materac, przypierał do ściany, Jongin nie był jego. Chociaż
pozwalał mu tak myśleć, choćby przez kilka minut, oddając mu się, reagując jękami
i dyszeniem na jego agresywne, pełne pasji pieszczoty.
Ku
zdziwieniu Kaia, Sehun wkrótce przestał reagować w ten zapalczywy sposób na
jego wybryki z innymi partnerami. Późne wracanie do wspólnego mieszkania nie
robiło na nim wrażenia, tak samo jak nawet umawianie się w jego obecności na
różne spotkania z innymi. Przez moment Kai był zszokowany, próbował sam
zaciągać przyjaciela do łóżka, gdy ten był w chwili słabości, ale za każdym
razem otrzymywał chłodną odmowę.
Przeszedł
więc nad tym do porządku dziennego, czasami tylko wspominając to, jak Sehun
potrafił dyszeć mu do ucha jękliwe, pełne desperacji deklaracje uwielbienia, aż
nie szczytował w jego ciele.
Wkrótce
pojął, ze Sehun nie mógł skrzywdzić jego, ale nie chciał też krzywdzić siebie.
Nigdy nie
odbyli rozmowy na temat, co istniało kiedyś między nimi, niemniej Kai czasem,
chcąc mu dopiec wspominał, jak Sehun dramatycznie chciał zatrzymać go przy
sobie.
Teraz,
gdy młodszy chłopak został w mieszkaniu sam, myślał o Luhanie. Był zły na
siebie, że w ogóle się odzywał, dał wciągnąć w tę idiotyczną rozmowę. Wchodząc
do łazienki, odkrył wszystkie swoje karty.
Gryzł się z tym, że mimo wszystko czekał na moment, w którym Kai
kompletnie straci zainteresowanie Luhanem . Nawet, gdy wiedział, że samo
wepchnięcie zdruzgotanego chłopaka w ramiona byłego kochanka musi niezdrowo
podniecać wyobraźnię Jongina… to wyczekiwał tego momentu, wyobrażenia
sprawiały, że czuł dziwny skurcz mięśni w żołądku. Jongin czytał z ludzi jak z
otwartej księgi – Sehun pragnął Luhana.
**
Panika
przechodziła dreszczami po plecach Luhana, gdy ten starał się najspokojniej jak
mógł zjeść swój posiłek, kawałek po kawałku. Kai nalegał na przyjście tutaj i
pomimo tego, ze znajdowali się w przyjemnej, małej restauracji, a nie w jego
pokoju, Luhanowi trudno było odmówić. Ten zbijał każdy jego argument przeciw
zostaniu tutaj, mówiąc, że miło spędzą czas, będzie im przyjemnie, że to Kai
przecież stawia, zabrał go tutaj, chce, by Luhan posmakował jego ulubionych
potraw. W końcu starszy chłopak spasował, usiedli więc przy stole, jednak
zamiast rozluźnić się i przyjemnie spędzić czas, siedział jak na
szpilkach.
Żałując,
że w ogóle dzisiaj się z nim spotkał, dosłownie z bólem dozował sobie posiłek,
kęs po kęsie. Jedzenie powoli ześlizgiwało się w dół skurczonym przełykiem,
torując sobie drogę wśród napiętych mięśni. Chłopak z całych sił starał się
robić dobra minę do złej gry; kontynuował rozmowę, patrzył swojemu towarzyszowi
w oczy, który jak na złość sam zdawał się delektować swoją potrawą. W połowie
swojego dania zaczął udzielać mu się strach. Nigdy nie jadł przed tym, jak miał
z kim pójść do łóżka, wizja jego wypchanego brzucha była obrzydliwa,
przytłaczająca, obsesyjna. Jak niby Jongin miał go dotykać, takiego napchanego,
wypchanego obrzydliwym jedzeniem?
Jeszcze
nie do końca zdecydowany, sięgnął po szklankę z wodą. Powoli upił łyk, jeden,
drugi trzeci, powstrzymał kompulsywną ochotę opróżnienia całej szklanki za
jednym zamachem. Spokojnie, tylko spokojnie, musi zachować jakieś pozory… przy
jednoczesnym pilnowaniu czasu.
Przez
myśl mu nie przeszło, że Kai zaprosił go tutaj celowo, by poobserwować go
niczym męczące się zwierzątko, że udręczenie chłopaka jest dla niego wyśmienitą
rozrywką. W swoim mniemaniu perfekcyjnie się maskował; nikt z uczelni czy pracy
nie podejrzewał, nie miał pojęcia o jego małym, brudnym sekrecie. Dlaczego więc
teraz miało być inaczej? Był przecież specjalistą w trzymaniu ludzi z dala od
swoich spraw. Nie zauważył, że odmawianie jedzenia za każdym razem wydawało się
podejrzane, zwłaszcza przy jego wyglądzie. W jego mniemaniu Kai nie mógł się
domyślać. O niczym nie wiedział, nie mógł, Luhan dobrze ukrywał swoje
słabości.
W końcu
dopił swoją wodę, nerwowo odczekał moment i przeprosił młodszego chłopaka.
Wyszedł do łazienki, w ogóle nie zdając sobie sprawy z tego, że Kai wpatruje
się w jego plecy z szerokim uśmiechem.
Wymiotowanie
nigdy nie było przyjemne. Zwłaszcza teraz, gdy musiał załatwić to względnie
szybko, higienicznie i czysto, bez łez, krzywienia się i niedyskrecji. Był na
siebie wściekły, że nie może po prostu napiąć żołądka i wyrzucić całej partii
niechcianego jedzenia z siebie; jak początkujący musiał wsunąć sobie place do
gardła i przesunąć opuszkami zdecydowanie po gardle i języku, a potem
dostatecznie szybko wysunąć pokryte śliną palce, by się nie ubrudzić. Torsje
wstrząsnęły nim gwałtownie, z całych sil starał się nie wydawać żadnych
dźwięków, chociaż żołądek buntował się przeciwko takim działaniom.
W końcu,
czując się już trochę bardziej pustym, uspokoił oddech. Teraz, opanowany,
spuścił wodę i wyszedł, by doprowadzić się do porządku przy umywalkach. Opłukał
usta kilkukrotnie wodą, otarł łzy, które mimowolnie spłynęły po jego
zaczerwienionych, napiętych policzkach i poprawił włosy. Nie wyglądał tak,
jakby sobie tego życzył, jednak przy odrobinie szczęścia, Kai nie musiał
niczego zauważyć.
**
Jongin
usiadł na łóżku i zerknął na klęczącego u jego boku, nagiego Luhana. Uśmiechnął
się, widząc jak bardzo chłopak był podniecony; uwielbiał go takiego. Złapał
jedną z jego rąk, pociągając związane dłonie chłopaka ku sobie i ucałował z
czułością grzbiet prawej, przesuwając zaraz językiem po czerwonych śladach na
skórze. Był teraz jego; tak słodki, oddany, zdesperowany, by być piękny, głodny
emocji i adrenaliny…
Kai lubił
się z nim pieprzyć, chłopak w łóżku zdawał wczuwać się bezgranicznie, bardzo
łatwo wchodził w rolę i po prostu ją lubił. Było to tak naturalne i
bezpretensjonalne z jego strony, że Jongin mógłby się nawet do niego przywiązać.
Obaj, pod względem temperamentu w łóżku byli bardzo do siebie podobni, stąd tez
młodszy chłopak doskonale wiedział, co dla jego kochanka jest w ich wspólnych
gierkach atrakcyjne – sam potrafił czerpać przyjemność, gdy traktowało się go w
ten określony sposób. Czy w roli ofiary czy oprawcy, uległego czy dominującego,
Jongin czuł się dobrze, łatwo odnajdywał rozkoszne dla obu ról elementy,
satysfakcja z odgrywania każdej z nich smakowała inaczej, jednak równie
pociągająco. Mógł giąć się pod partnerem, gotów spełnić każdą jego zachciankę
lub też sam wziąć odpowiedzialność za rozkosz pasywnego partnera,
potrzebującego mocniejszych wrażeń. Tak, Jongin mógłby się do swojego obecnego
kochanka przywiązać, gdyby nie
skomplikowany charakter Luhana i jego problemy. Z nimi Kai nie chciał mieć nic
wspólnego.
Zerknął
spod rzęs na niecierpliwiącego się w milczeniu chłopaka i opuścił jego dłonie.
Zaraz potem, widząc, ze ten podniósł na niego swoje brązowe oczy, wymierzył mu
policzek.
- Co mówiłem
o patrzeniu na mnie, Luhannie?
Natychmiast
spuścił wzrok. Kai zacmokał z dezaprobatą. Od niechcenia pogłaskał włosy
kochanka, zaraz zsuwając dłoń niżej, do jego krocza. Chłopak cicho jęknął,
spuszczając nisko głowę, dysząc ciężko po dłuższej chwili, gdy Kai drażnił go
czubkami palców.
- Pod
ścianę, Luhannie. Oprzyj się o nią rękoma.
Z
ociąganiem podszedł do chłopaka, gdy ten stał, tyłem do niego. Z rozczuleniem
obserwował jego wewnętrzną walkę; tak bardzo chciał się na niego obejrzeć,
jednocześnie wiedząc jak bardzo by się to Kaiowi nie spodobało.
- Bardzo
ładnie – wyszeptał, obejmując go w pasie, całując bok jego szyi – A teraz
kochanie, będziesz głośno jęczeć moje imię, rozumiesz?
Kai nigdy
nie robił z nim niczego, co wcześniej nie było przez niego wypróbowane na
własnej skórze. To powinno się chłopakowi podobać, tak samo, jak podobało się
Jonginowi, gdy to zazdrosny Sehun brał go zapalczywie przy ścianie, każąc mu
głośno wyrażać rozkosz.
Kto wie,
może nawet spodoba się Sehunowi, który znajdował się tą samą ścianą, na której
Luhan opierał swoje ręce o mocno rozczapierzonych palcach.
**
-
Skurwiel z ciebie.
- Och,
czyżby ci się wczoraj nie podobało? Szkoda. W czasach naszego duetu obaj
byliśmy zachwyceni.
Sehun
zagryzł wargi. Nienawidził momentów, w których łamał raz dane sobie słowo i
odzywał się do Kaia, poruszając ten drażliwy temat. Niepotrzebnie okazywał
słabość, ten mały gnojek tylko na to czekał, radosny wyraz jego twarzy mówił
teraz sam za siebie. Najgorszy był fakt, że mimo iż Sehun wiedział, że powinien
był milczeć, odzywał się, co pozwalało jego współlokatorowi wybornie bawić się
jego kosztem.
-
Sehunnie, powiedz tylko słowo, a go zostawię. Dla ciebie. Lubię cię, przecież
wiesz…
Spojrzeli
sobie w oczy. Na twarzy Kaia znów odmalował się rozbawiony grymas. On dyktował
warunki, podczas gdy wściekły Sehun musiał się na nie zgodzić. Świetna zabawa.
- Kai,
naprawdę…
- Tylko
słowo, Sehunnie.
Młodszy
chłopak patrzył przez moment w wielkie, ciemne oczy Jongina i cudem znajdował w
sobie siłę, by pohamować wściekłość i furię. Znów znalazł się w sytuacji, gdy
to Kai rozdawał karty, ustalał zasady i bawił się ludźmi jak marionetkami.
Wiele można było o nim powiedzieć – na przykład że jest zimnym, nieczułym
sukinsynem, który znajduje rozrywkę tam, gdzie zaczyna się krzywdzenie innych
ludzi. Nie zmieniało to jednak faktu, ze był wybitnym psychologiem i
manipulatorem, zręcznym na tyle, by doprowadzić Sehuna do stanu wewnętrznego
konfliktu, którego każde rozwiązanie było złe. Z jednej strony, gdyby zażądał
on od Jongina oddania mu Luhana, zniżyłby się do poziomu przyjaciela –
potraktowałby kochanka Kaia jak rzecz, jego własność, a tego przecież nie
chciał. Z drugiej strony nie chciał go zostawiać w jego rękach dłużej, zwłaszcza,
że zdawał sobie sprawę, ze Kai będzie się bawił nim tylko dlatego, by pokazać
Sehunowi swoją przewagę.
- Kai,
oddaj go mnie – wyrzucił z siebie w końcu, nadal na niego patrząc, czując przez
moment obrzydzenie, gdy na twarzy współlokatora rozlał się uśmiech pełen
triumfu.
- Coś
jeszcze, Sehun.
- Oddaj
go, proszę.
Jego
uśmiech poszerzył się.
- Jest
twój, Sehunnie – chłopak wyciągnął rękę do przyjaciela i uścisnął ją, jak gdyby
dobili właśnie interesu – Mam nadzieję, że zniesiesz jego cierpienie i zwątpienie
we własną wartość, gdy urwę z nim kontakt, racja? Myślisz, ze to niewielka cena
za pozbawienie go kontaktu z takim gnojkiem jak ja, hm? Powodzenia, droga
wolna.
**
Luhan cierpiał.
Z wrodzoną sobie gracją i wdziękiem robił to tak, aby nikt z
jego otoczenia nie zorientował się, że stało się cokolwiek złego. Codziennie,
punkt po punkcie znów wypełniał wyznaczone sobie zadania, z tą samą precyzją
wykonywał każdą czynność, której ukończenia domagało się środowisko, w którym
się znajdował. Co więcej, próbował wprowadzić do swojego planu jeszcze kilka
bardzo surowych zasad, by skupić się całkowicie na osiąganiu celu – prowadzeniu
życia w sposób idealny, zaplanowany, pod kontrolą. W wirze pracy i licznych
zajęciach ponadprogramowych szukał ukojenia, chciał zająć swój umysł od świtu
do nocy, tak, by nie miał czasu ani energii rozpamiętywać tego, co się stało.
Nieważne jednak jak bardzo zmęczony kładł się do łóżka, jak bardzo próbował
skupić się na zajęciach i pracy, wciąć nawiedzały go myśli związane z Kaiem.
Nieistotne wydawały mu się rewelacyjnie zdane egzaminy, czy wyższe napiwki,
które ludzie chętnie ofiarowywali za troskliwą obsługę. Nie czuł dumy. Jakie
miało to znaczenie? Po raz pierwszy w życiu pozwolił zaangażować się w coś
sobie tak naprawdę i do końca. I nic z tego nie wyszło, co więcej wzgardzono
nim i jego subtelnymi staraniami o kontynuowanie znajomości. Zmęczenie w żaden
sposób nie było w stanie odgonić myśli o Kaiu.
Jego
obecność w swoim napiętym terminarzu została uznana przez Luhana za pewnik i
szczerze mówiąc chłopak boleśnie odczuwał luki w tych dniach tygodnia, gdy
zwykle się spotykali. Zmuszanie się do nauki, nadgodziny, spotkania z coraz
bardziej przypadkowymi mężczyznami nie mogły go uspokoić. Luhan finalnie
przestał szukać partnerów. Nikt nie był w stanie zrobić tego, co robił z nim
ten szczeniak. Żaden z nich nie sprawiał, ze Luhan czuł się choć odrobinę tak
dobrze jak z Jonginem. Obrzydzało go podniecenie, jakie odczuwali oni, gdy
mogli go mieć w swoim łóżku. Było to według niego obleśne i w najwyższym
stopniu fałszywe. Kai pogardził jego
ciałem, więc jako miało ono wartość? Każdy ich orgazm budził w nim niesmak i
zniechęcenie do spotykania się z kimkolwiek na seks.
Luhan
winił się za to, co się stało. Nie mógł znienawidzić Kaia, chociaż wiedział, że
ten postąpił wobec niego paskudnie i w gruncie rzeczy nie fair. Młodszy chłopak
zerwał kontakt zaraz po incydencie ze wspólnym posiłkiem. Świadomość faktu, że doskonale
wiedział on, że Luhan ma kłopoty z utrzymaniem dobrej sylwetki była ciężka do
zniesienia. Potraktował go w ten sposób, sycąc się każdą chwilą, gdy Luhan się
męczył, a potem jeszcze go zerżnął, pozostawiając w pamięci chłopaka bolesną
pamiątkę. Szczególnie dlatego, że tamten ich seks był naprawdę niezły. Czy
istniał lepszy dowód na to, że dwudziestoczterolatek był zwyczajnie odrażający
i żałosny?
Chłopak
odzyskiwał kontrolę nad swoim życiem bardzo powoli. Owszem, nie było to łatwe,
nie wtedy, gdy obwiniał się o zachowanie godne szesnastolatki, która
zachłysnęła się swoim pierwszym prawdziwym związkiem, ale bardzo się starał.
Nie płakał zbyt wiele, raczej wstrząśnięty i boleśnie uświadomiony, że gdyby
Kai chciał mu zadawać krzywdę bardziej subtelnie i dozować ją przez dłuższy
okres czasu – to Luhan pewnie by tego nie zauważył, tłumaczyłby sobie jego
zachowanie wymyślnymi, ale nie złymi z natury intencjami. Postanowił sobie, że
nigdy więcej nie będzie tak naiwny. Ufać należało samemu sobie, a nie ludziom
wokół, oddawanie kontroli w czyjeś ręce, mimo że nosiło ze sobą mieszankę
emocji nie do opisania nie było tego warte. W żadnym stopniu.
Numer
Kaia wyrzucił z listy kontaktów już po jakichś trzech tygodniach, czyniąc to z
silną determinacją, jednak nie bez żalu. Odciąć się od wspomnień – to był
klucz, coś, dzięki czemu jego życiu mógł zostać przywrócony dawny tor.
**
Gdy w
piątkowy wieczór jego komórka rozdzwoniła się całkiem przyjemną melodią,
Luhanowi już nawet do głowy nie przyszło, ze mógłby to być Jongin. Zgadywał, że
to ktoś z pracy lub z uczelni, z bardziej lub mniej istotną informacją lub
pytaniem o nią. Jego komórka ostatnio nie służyła właściwie już żadnym innym
celom.
- Tak?
- Luhan?
Chłopak
nie znał tego głosu, ale nie podobało mi się jego brzmienie. Jego imię zostało
wypowiedziane miękko, jednak ze sporo dozą niepewności i wahania, co od razu
obudziło w nim niepokój.
- Tak.
Kto mówi?
- Cześć,
Luhan. Z tej strony Sehun.
Chłopakowi
zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Szybko rozważył kilka możliwych przyczyn dla
których Sehun miałby chcieć się z nim kontaktować i żadna nie była
wystarczająco niewinna czy neutralna na tyle, by się tym nie przejąć.
- Od
Jongina? – upewnił się cicho, zaciskając nerwowo rękę na własnym udzie.
Właściwie nie musiał pytać, nie kojarzył nikogo innego noszącego to samo imię.
Widzieli się jedynie kilka razy, przelotnie, czy to w kuchni, czy w
przedpokoju. Mimo ze Luhan zawsze nieco się wstydził tego, co wyprawiali z
Kaiem tuż za ścianą to nigdy nie zaprosił swojego kochanka do własnego
mieszkania, gdzie nie było zbędnych współlokatorów, czego teraz cholernie
żałował. Chciał za wszelką cenę utrzymać jak najwięcej prywatności i oto, jakie
były tego konsekwencje. Kai najpewniej zareklamował go jako dobry, darmowy seks
albo Sehun sam skojarzył sobie Luhana z bezpruderyjnym pieprzeniem się.
- Tak,
ale…
- Coś się
stało?
- Nie, posłuchaj…
- W takim
wypadku nie dzwoń do mnie, proszę – wydusił starszy chłopak, ucinając rozmowę poprzez
rozłączenie się. Nie chciał dopuścić go do głosu, to był cholerny przyjaciel
Jongina, mieszkali razem, słyszał ich wiele razy, na pewno… i z tej rozmowy nie
mogło wyniknąć nic dobrego.
**
Sehun
jednak go nie posłuchał. Dzwonił codziennie, dokładnie raz, jednak o różnych
porach. Gdy komórka Luhana zaczynała wygrywać dzwonek, gdy wibrowała, albo po
prostu gdy chłopak widział migający numer współlokatora Kaia, jego serce
zaczynało mocniej bić. Ze strachu, z niepokoju, z niekontrolowanego wyrzutu
adrenaliny do krwioobiegu i z bezsilnej złości. Sehun nie niepokoił go na tyle,
by móc kogokolwiek o tym powiadomić – nie wydzwaniał o każdej porze dnia i
nocy, nie wysyłał niezliczonych wiadomości tekstowych, ale jednak Luhana
strasznie rozpraszał nawet ten jeden telefon dozowany każdego dnia. W
końcu, po dłuższym czasie takiej zabawy
chłopak łapał się na tym, że czeka całymi godzinami, aby Sehun zadzwonił, tylko
po to, by mieć przez resztę dnia spokój i świadomość, że na dzisiaj koniec
wyczekiwania na tę jego akcję. Zablokował nawet jego numer, ale to nie
przyniosło żadnego efektu – młodszy chłopak zaczął dzwonić z innego, z równą
wytrwałością i uporem jak przedtem.
Raz
dziennie, codziennie.
-
Słuchaj, ja naprawdę nie mam z tym nic wspólnego! – rzucił Sehun, gdy udręczony
Luhan postanowił odebrać, w celu nawrzeszczenia na natręta. Puszczały mu już
nerwy, jednak zamiar, a wykonanie go to były dwie różne sprawy, nawet gdy
chodziło o silne emocje. Luhan nie miał szczególnej wprawy w wyżywaniu się na
ludziach.
- Oprócz
tego, że z nim mieszkasz? Sehun, nie spotkam się z tobą.
- Luhan, proszę…
- Nie będę tego z tobą robić, odpuść – wydusił Luhan, jak
zwykle mu przerywając. Boże, nie wypowiedziałby takich słów głośno, gdyby nie
był zdesperowany by pozbyć się natręta. To był tylko małolat, który zachłysnął
się możliwością łatwego zaliczenia, chłopak był przekonany o słuszności tego
swojego założenia.
- Nie
chcę tego z tobą robić, spotkajmy się tylko na przykład w…
- Nie.
Cześć.
Kto by
się spodziewał, że nawet po tak bezpośrednim i jasnym przekazie zdeterminowany
chłopak nie da się spławić?
**
Luhan
mógł ignorować telefony, jednak trudno było równie wytrwale nie zwracać uwagi
na ludzi, którzy gonili za nim na ulicy. Zwłaszcza, gdy zaczynali go gonić, gdy
niczego podobnego się nie spodziewał.
- Luhan!
Luhan! Zaczekaj! – usłyszał pewnego dnia, gdy wyszedł już po zajęciach z budynku
uczelni. W tej samej sekundzie wiedział, że powinien to przewidzieć i być
przygotowanym, tymczasem on optymistycznie założył, że na natarczywych
telefonach się skończy.
Stanął
wpół kroku i odwrócił się, by spojrzeć na truchtającego w jego stronę chłopaka.
Nie opracował strategii na ich spotkanie, nie sądził, ze w ogóle do niego
dojdzie. Starał się nie wyglądać
szczególnie tępo, jednak było to trudne, gdy widział rozpromienioną twarz
Sehuna. Mięśnie jego twarzy bez udziału woli nadały mu wyraz idioty.
- Cieszę
się, że cię widzę, Luhan – powiedział, gdy znalazł się już przy nim.
Starszego
chłopaka zmroziło. Mocniej przycisnął swoją torbę do ramienia, mając ochotę
odstraszyć natręta jakimś szczególnie wulgarnym i nieprzychylnym tekstem. Zamiast
tego milczał, wpatrując się w niego wielkimi oczami, zdumiony. Nie przywykł do
odstraszania ludzi i żadna wiązanka nie chciała uformować mu się w głowie w
spójną całość.
- Nie
spotkam się z tobą – wykrztusił w końcu, kiwając głową, mówiąc jak do dziecka,
powoli i wyraźnie; tyle mu wyszło z zamiaru zbluzgania tego człowieka.
- Nie
jestem tu przez niego, Luhan, zrozum, on nie powinien cię tak potraktować,
Luhan, posłuchaj, proszę cię…
Starszy
chłopak rozejrzał się w popłochu. Chciał uniknąć robienia sceny, sam mówił bardzo
cicho, podczas gdy Sehun niemalże szczebiotał, wyrzucając z siebie ogromną
ilość słów z ogromną pasją, co zwracało uwagę.
- Dobrze!
Dobra, ten jeden raz, ale nie pójdę z tobą do łóżka – pochylił się i wyszeptał,
zaglądając mu w oczy, chcąc za wszelką cenę go uciszyć, bo ten był gotowy chyba
do publicznej analizy przebiegu jego spotkań z Kaiem – Zrozumiałeś to?
-
Absolutnie. Dziękuję ci!
Patrzyli
na siebie przez dłuższą chwilę w milczeniu, po czym Luhan uśmiechnął się
kącikiem ust, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem. Współlokator Jongina
wyglądał na totalnie wniebowziętego, co mimo złości trochę go rozbrajało. Pokręciwszy
głową z niedowierzaniem odszedł w swoją stronę, mając nadzieję, ze po wszystkim
uwolni się od towarzystwa tego małolata.
**
Sehun
dużo mówił. Czul się do tego poniekąd zmuszony, ponieważ w momentach, gdy robił
chociaż krótkie przerwy w wyrzucaniu z siebie kolejnych zdań, między nimi zapadała
niezręczna cisza. Nie to, że Luhan go nie słuchał. Chłopak patrzył na niego,
wydawał się skupiać na każdej jego wypowiedzi, jednak ograniczał reakcje do totalnego
minimum. Patrzył na niego z niewinnym uśmiechem, czasem jedynie unosząc brwi
czy kiwając głową, jednak nie dawał wciągnąć się w rozmowę, nie wypowiadał ani
słowa.
Sehun
czuł się coraz gorzej, jego nastrój spadał wprost proporcjonalnie do szybkości
i intensywności jego trajkotania. Poruszył chyba wszystkie możliwe tematy,
starając się zachować przy tym spójność wypowiedzi, jednak było to niezmiernie
trudne, gdy ten świdrował go wzrokiem, bawiąc się jednocześnie szklaneczkami z
których sączył drinki. Chłopak zerkał na wypielęgnowane dłonieLuhana i gubił
wątek; starał się wtedy patrzeć na twarz towarzysza, jednak i to nie pomagało –
był on stanowczo za śliczny, za uroczy, a Sehun za długo czekał na możliwość
spotkania się z nim prywatnie, sam na sam.
Nie
zauważał prawie w ogóle, że były kochanek jego współlokatora upija się powoli i
sukcesywnie, zamawiając nowego drinka co każde dwadzieścia minut. Jednak nawet
alkohol nie rozwiązywał mu języka; mimo ze Luhan wydawał się coraz bardziej…
pobudzony, nadal zachowywał milczenie. Coraz bardziej uśmiechnięty, z
delikatnie zaróżowionymi policzkami, z coraz większymi i ciemniejszymi oczami
spijał każde słowo z warg Sehuna, coraz mniej z tego rozumiejąc.
Młodszy
chłopak nie wiedział, w jaki sposób może go zmusić do jakiejkolwiek innej
reakcji niż wpatrywanie się z coraz bardziej rozproszoną uwagą. W akcie
desperacji zaczął opowiadać śmieszne anegdotki z życia swojego i znajomych,
przeplatając swoje historie ulubionymi żartami.
Z
początku, gdy ten zaczął wcielać nową strategię w czyn, Luhan wpatrywał się w
niego z niedowierzaniem. Racja, przez głowę mu nie przechodziło, że mógł siedzieć
z kimś dwie godziny, wysłuchiwać czyichś opinii na temat systemu szkolnictwa w
Korei, ulubionych programów rozrywkowych z dzieciństwa i zainteresowaniu
chińską kaligrafią. To się nie zdarzało. Tym bardziej nikt nigdy nie zaciągał
go do pubu, by poopowiadać mu dowcipy. Nie mógł się jednak już opanować; miał
zamiar przyjść tutaj i udawać niewzruszonego tak długo, aż Sehun sobie pójdzie,
ale teraz, z krążącym w żyłach alkoholem śmiał się, chichotał wariacko,
odreagowując całe tygodnie dręczenia się rygorystycznymi zasadami.
- Okej,
Sehun – powiedział, odzywając się po raz pierwszy od czasu, gdy tu usiedli –
Jesteś całkiem słodki. Możemy się przespać – mówił już nieco niewyraźnie, ale
te słowa, choć bełkotliwe i tak zjeżyły Sehunowi włoski na karku.
Z jednej
strony nie przyszedł tutaj, by zaciągnąć go od razu do łóżka. Nie, chciał go
oczarować, zaintrygować sobą i zacząć się z nim umawiać na porządne randki, a
nie tylko na łomotanie w sypialni. Z drugiej strony ciężko było mu myśleć w ten
sposób, gdy widział przed sobą takiego
Luhana. Lekko zaczerwieniony, z twarzą rozpromienioną śmiechem, patrzący mu w
oczy bardzo sugestywnie… w uszach od razu słyszał jego ciche jęki, oczyma wyobraźni
widział zginające się pod nim jasne ciało, już go dotykał, brał bez pamięci... Dodatkowo
chłopak wydawał się być napalony i łatwy. Jak mógł mu odmówić? Jak mógł po tygodniach
starań po prostu go przelecieć?
-
Odprowadzę cię do domu – odpowiedział, przełykając ślinę przez cholernie mocno
zaciśnięte gardło. Wyciągnął rękę do niego, myśląc intensywnie, w drodze
postanawiając rozwiązać jakoś ten dylemat, który postawił przed nim Luhan.
Wcale nie
kupił sobie tak dużo czasu. Zdał sobie z tego sprawę, gdy starszy chłopak,
próbując opuścić stolik wylądował przed Sehunem na czterech kończynach, co
wzbudziło u poszkodowanego niepohamowaną wesołość.
- Boże –
wyszeptał Sehun, łapiąc go w pasie i stawiając do pionu – Zanudziłem cię na
śmierć.
- Trochę –
przyznał mu Luhan, opierając policzek na jego ramieniu. W zasadzie legł na nim
całym ciężarem ciała, zarzucając mu dłonie na kark. Musiał zamknąć oczy, bo te
turbulencje wzbudziły bunt jego żołądka – ale jeszcze może być fajnie, chodź.
**
Sehun naprawdę miał ochotę zrobić mu loda, by móc chociaż nasycić
swoje oczy widokiem Luhana wijącego się na pościeli w spazmach rozkoszy. Szczerze
jednak wątpił, by coś z tego wyszło. Zawleczony do mieszkania chłopak przez
jakieś trzydzieści sekund domagał się pieszczot, po czym legł na łóżko i
zasnął, zapominając o swoich popędach.
Młodszy chłopak był więcej niż zmieszany. Ich spotkanie,
owszem, miało ciekawy finał, jednak nie do końca w sposób, jaki by sobie
życzył. Zamiast umówić się z nim w przyszłym tygodniu i rozstać po krótkim
pocałunku w policzek, siedział teraz na skraju łóżka i patrzył na chwilowo
niedysponowanego chłopaka, który, aby znieść jego paplaninę musiał się tak
znieczulić.
Miał go tu zostawić? Nie było mowy, pewnie już nigdy więcej
nie miałby możliwości na przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu. Poczucie
tego, ze zawalił sprawę nie było tak silne, by miał się stąd po prostu zmyć.
Po chwili namysłu, zdjął z siebie kurtkę oraz buty i w
ubraniu położył się tuż za Luhanem, obejmując go w pasie, jednak pamiętając, że
nie może nacisnąć na brzuch. To byłaby już przesada, takie zwieńczenie wieczoru
żałosnego kawalarza nie było czymś, na czym mu zależało.
Przywarł do ciepłego ciała chłopaka i zamknął oczy, zmuszając
się do snu, by ranek nadszedł szybko, zachowując się niemal jak rozgorączkowane
dziecko chcące już doczekać się prezentu od świętego Mikołaja.
**
Luhan obudził się w strasznym stanie.
Było mu zimno, miał wrażenie, że chłód przeniknął mu aż do kości, dodatkowo
każdy ruch powodował ból – wyglądało na to, że przez całą noc spał w jednej i
tej samej pozycji. Rozwarcie powiek było jedną z najstraszniejszych rzeczy
jakiej mógł w tej chwili doznać, światło uderzyło w jego źrenicę, sprawiając, że
przez chwilę czuł się, jakby miał stracić wzrok. Nie wspominając już o
potwornym bólu głowy, który zaćmiewał mu umysł.
Jednak wyglądało na to, że mimo
ogromnych trudności w przezwyciężaniu słabości swojego organizmu ten poranek
był jednym z lepszych w jego życiu. Gdy uniósł się na łokciu, już ośmielając się
rozejrzeć po pokoju, zobaczył nad sobą Sehuna. Z wyciągniętą w jego kierunku
szklanką wody ze spokojnie pobrzękującym lodem w środku, stał nad nim bez
słowa, z delikatnym uśmiechem zażenowanego nastolatka.
Przez chwilę patrzyli na siebie w
milczeniu, dopóki Sehun nie roześmiał się, zmieszany i zakłopotany swoim
kretyńskim zachowaniem. Już pochylał się, by zostawić wodę na szafce nocnej
Luhana i uciec z pomieszczenia, gdy ten wyciągnął rękę po oferowany płyn.
Wszystko potoczyło się jakoś lepiej,
niż obaj się spodziewali.
BOŻE CZYMAJCIE MNIE BO NIE WYCZYMIĘ........ ;____; czytanie tego przed snem nie było dobrym pomysłem. BĘDZIE MI SIĘ TO ŚNIŁO! FUUUUCK!
OdpowiedzUsuńO CHOLERA.... Ale serio... kocham czytać twoje ficki. SĄ GENIALNE!
I w komediach i w takich się sprawdzasz. Cudeńko po prostu. Kocham Twoje fanfiki, są genialne, naprawdę.
OdpowiedzUsuńWhy?! Czemu Jongin zawsze takim skurwielem jest w każdym opku? T___T (ja też przedstawiam go jako skurwiela, ale ciii. xD)
Kai po prostu pasuje na skurwiela, on ma za idealną twarz by być kimś o przeciętnych charakterze XDDD Też przedstawiasz go jako gnojka? Gdzie mogę zobaczyć? ^^
UsuńOn wydaje się taki wredny, serio. Aż przykro. 8DD
UsuńTak troszeczkę tylko. xDD http://kaisoo-school.blogspot.com/ Prosz. Tylko ostrzegam, że to gówno. xD
Natalio Adamczyk, właśnie czytałam Twojego bloga gdy nagle... albo go skasowałaś, albo zmieniłaś adres, albo nie wiem co. daj jakiś kontakt do siebie czy coś tam, bo muszę Ci się pożalić z tego powodu O.O
Usuńkoldiever przepraszam, za spam, mam nadzieję, że mi wybaczysz :C czekam na nową notkę Jaguara i się doczekać nie mogę i muszę się pocieszać innymi opowiadaniami, ale wiedz, że jestem fanką Twoich komedii bo są wprost genialne 8D
Dobra, chyba nie muszę Ci pisać tego samego co pisałam gdy wysyłałaś mi fragmenty? Przypomnę tylko, że uwielbiam sposób w jaki opisałaś obsesję na punkcie kontroli Luhana i Kaia samego w sobie. Boż, Kai jako gnojek i kurwiszon to najlepsza rzecz ever, to mu tak pasuje......Szczerze to nie sądziłam, że to się tak skończy, jestem w szoku. Gdy pojawił się Sehun to nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, omg. JESTEM TERAZ TAKA ":O" ALE WYTRWAM. Mówiłam Ci już, że kocham Twój styl, to jak budujesz atmosferę i tworzysz klimat. I kocham twoje związki wyrazowe, uwielbiam je! Eniłej - wielbię wszystko co tworzysz i czekam na wiesz co :>
OdpowiedzUsuńja jednak wolę Twoje komedie, choć to co teraz napisałaś jest równie genialne *o* zastanawiam się co byłoby dalej, co by się stało między Luhanem i Sehunem, ale jeszcze bardziej ciekawi mnie czy Suho popełni samobójstwo xD
OdpowiedzUsuńTo było boskie :3
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie tak spaczyło mi umysł, że chyba już nigdy nie pomyślę o tej trójce tak samo xD
Kiedyś byłam ogromną fanką LuKai, jednak teraz lubuję się w SeKai, ale jak to przeczytałam to... odżyła jakoś we mnie miłość do LuKai i przez chwilę chciałam o nich pisać, ale jednak w ostateczności pozostałam przy SeKai. :) Och, Jongin pasuje na drania. Typowy Kai... xD Jest stworzony do większych rzeczy niż tylko bosko wyglądać :) Szkoda mi Luhana, gdyż Jongin źle go potraktował, jednak cieszę się w jakiś sposób , że znalazł szczęście u... Sehuna. Nie wierzę , że to mówię , gdyż nie kocham na zabój HunHana xDDD Hahaha xD :) Pisz więcej! Życzę Ci napływów ogromnej weny! :) Oj, chciałabym pisać tak jak Ty, bo naprawdę jesteś ŚWIETNA I GENIALNA! :) <3
OdpowiedzUsuńboże ten FF jest genialny ;A; nie mogłam wybaczyć sobie tego że nie skończyłam go czytać prezd pójściem do szkoły i ptoem mną motało i były pytania CO DALEJ?! aż na informatyce zdesperowana skończyłam to czytać XD opowiadanie super, bardzo fajna historia :D bardzo ładnie napisane :3 wiecej takich one shotów! ♥
OdpowiedzUsuń